Stałam na hali sportowej i trenowałam. Sama, bez żywej duszy. Byłam
tylko ja, worek, skakanka oraz inne urządzenia do treningu. Cisza oraz
drobne hałasy, które sama je robiłam. Miał ktoś przyjść i mnie trenować,
jednak nikogo nie było. Wzięłam się za skakankę, musiałam zacząć.
Włączyłam muzykę w słuchawkach, broń mam blisko. Nic mi się chyba nie
stanie, a jeśli nawet to mam czym walczyć.
Po sześciu godzinach położyłam się na materacu i wyrównywałam oddech.
Otworzyłam oczy, gdyż ktoś przysłonił mi widok.
- Spóźniłeś się nieco. - powiedziałam.
- Musiałem coś załatwić. - rzekł.
Podniosłam się i ruszyłam się, aby trochę rozmasować mięśnie. - Muszę
przełożyć nasz trening. - dodał. Ruszył się do wyjścia. Tyle go
widziałam dziś.
Z siłowni wyszłam, później niż chciałam. Wybrałam się do domu oraz
pozamykałam za sobą drzwi. Sprawdziłam także tylne drzwi i poszłam wziąć
prysznic.
Wychodziłam właśnie z kabiny, kiedy włączył się cichy alarm. Wzięłam
pistolet, owinęłam się ręcznikiem i po cichu zeszłam ze schodów.
Nasłuchiwałam jakiegoś hałasu. Usłyszałam go w kuchni, tam też poszłam.
- Ręce w górę. Na kolana. - warknęłam.
Chłopak się odwrócił, jednak ja ani drgnęłam.
- Już, już spokojnie. Mamy robotę. Idź się, ubierz. - powiedziałam i zaczął coś jeść.
Ruszyłam się i poszłam na górę. Ubrałam się, to co rusz brałam jakieś
noże, sztylety czy też bronię. Zeszłam na dół wiązać włosy. Poszłam do
kuchni po coś do jedzenia. Wzięłam i założyłam rękawiczki.
- To rusz się, idziemy. - powiedziałam.
Wyszedł, wzięłam, zarzuciłam na plecy broń i kilka magazynków do
kieszeni bluzy. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam za chłopakiem.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz