Widząc, że Taiga się uśmiechnęła, przemknęła mi przez myśl, że powinna
robić to częściej. Dodawało jej to pewnej kobiecej łagodności, której
zawsze mi u niej brakowało, a przy tym przystawało jej bardziej niż ta
jej słynna kamienna twarz, paraliżująco chłodny wzrok i nieznoszącym
sprzeciwu głos, służący do wydawania rozkazów. Na ułamek sekundy zrobiło
mi się jakoś lżej na duszy i przez chwilę może nawet uwierzyłem, że
wszystko już wróciło do normy i znowu będzie tak jak dawniej. Oczywiście
było to dość naiwne życzenie, lecz rozmawiając wtedy po przyjacielsku z
Taigą, nawet na tak niezobowiązujące i neutralne tematy, nie wydawało
mi się takie nierzeczywiste.
- A więc podjęłaś słuszną decyzję, zawracając - pochwaliłem ją,
studiując mapę. Mój głos oraz wyraz twarzy zdradzał nieobecność,
spowodowaną rozważaniem nad jej treścią - Do zdobycia magazynu oraz
pokonania bliżej nieokreślonej grupy o niewiadomej liczebności i
uzbrojeniu, niezbędne będą dobry plan, solidne przygotowanie na wszelkie
ewentualności i sprawdzeni ludzie... - poprawiłem się na krześle i
przeniosłem wzrok z Taigi na stukającą okiennicę. Chylące się ku
zachodowi ogniste słońce zaglądało przez okno i pod kątem padało na
fragment stołu oraz miejsce, gdzie stało moje krzesło. Jego blask zdawał
się ogrzewać i przenikać przez obrania. Zwróciłem wzrok ponowna na
Taigę - Bierzesz pod uwagę poprowadzenie ekspedycji w tamto miejsce?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, idąc za moim przykładem przebiegła
wzrokiem po oknie i wróciła do jedzenia przegryzanego bułką mięsa.
- Czas pokaże. Nie ma sensu ryzykować, jeśli nie będzie to nieuniknione.
- Gdyby jednak zaszła taka konieczność - kontynuowałem, prostując się w
charakterystyczny sposób, opierając przedramiona o brzeg stołu i patrząc
czerwonowłosej prosto w twarz. - W pierwszej kolejności zapewne
konieczne byłoby przeprowadzenie kilku mniejszych misji w celu zdobycia
informacji. Niezbędne również byłoby zasięgnięcie opinii taktyka. -
ostatnie słowo przeszło mi przez gardło bezwiednie i dopiero gdy je
usłyszałem, zdałem sobie sprawę, że naprawdę je wypowiedziałem.
Wiedziałem, że jeśli zależało mi na tym, aby jak najdłużej oglądać Taigę
w dobrym nastroju, poronionym pomysłem było wspominanie o jej byłym
kochanku, co oczywiście z różnych powodów powinienem sobie darować.
Taiga nie wyglądała jednak, jakby to napomknięcie zrobiło na niej
wrażenie, a jeśli nawet, nie dała tego po sobie poznać.
- Pewnie masz rację - mruknęła tylko i z powrotem zajęła się jedzeniem.
Szczerze mówiąc, z początku myślałem, że Taiga po powrocie będzie
próbowała subtelnie wyciągnąć ze mnie dokładniejsze informacje na temat
taktyka i spraw, które bezpośrednio dotyczyły jego oraz Olivii. Ku
mojemu zdumieniu, nic takiego nie miało miejsca, mało tego,
czerwonowłosa nie zająknęła się na jego temat choć słowem, dokładnie
tak, jakby byt znany jako Mobius Brandford definitywnie przestał
istnieć, przynajmniej w jej oczach. Nie uwierzyłem jednak w te niemal
doskonałe pozory, że wszystko jest już pięknie, wspaniale i jedyne co
można robić, to tańczyć i się ciszyć. Nie żebym miał jakiekolwiek
pojęcie o złamanym sercu czy o miłości, ale to raczej nie było coś, na
co mógł pomóc spacer, zabicie kilku zombie, albo co przejdzie, gdy się
podmucha lub pocałuje.
Tracąc zainteresowanie mapą, odsunąłem ją na bok.
- Swoją drogą, mam nadzieję, że nadal pamiętasz, co obiecałaś mi przed
odejściem z miasta. - zmieniłem temat, mimo że doskonale widziałem, że
najprawdopodobniej już dawno wypadło jej to z głowy.
Taiga przeciągnęła po mnie uważnym spojrzeniem, na co rozciągnąłem usta w półuśmiechu.
- Tak? - płynnym ruchem uniosła butelkę wody do ust - Cóż takiego?
Podkradłem jej truskawkę i zaraz uniosłem ją do ust.
- Och, wygląda to, że dawno temu, mniejsza kiedy to dokładnie miało
miejsce, zgodziłaś się wybrać ze mną na przejażdżkę po lesie. -
przypomniałem jej dobitnym tonem, celując w nią wskazującym palcem, dla
podkreślenia wagi swych słów. Po chwili szperania w pamięci udało mi
przypomnieć sobie, było to niedługo po tym, gdy kilka dni po moim
przybyciu do miasta Taiga ograła mnie wraz z Mobiusem w karty, przez co
każdy z nas musiał oddać jej sporą część swojego posiłku. Mimowolnie
uśmiechnąłem się szerzej na to wspomnienie. - Wiesz, Tai, mam nadzieję,
że jak przystało dowódcy, weźmiesz odpowiedzialność ze swoje słowa i
znajdziesz dla mnie nieco czasu, gdy tylko odpoczniesz i pozałatwiasz
najpilniejsze sprawy. A przynajmniej byłoby mi miło.
<Tai? Oj tam XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz