Patrzyłam na czarny kolor, który, rozlał się na mięśnie, żyły, nie wyglądało to dobrze, jeśli to rzeczywiście jakaś zaraza, należy wszystkich przebadać, nie może się to w żaden sposób rozprzestrzenić. Wirus zmieniający ludzi w zombie zmutował? A może wcześniej jedna z tych ofiar była ugryziona... Ale w takim razie, dlaczego nie zmienili się w zombie, tylko zaczęli sami się zabijać? Ostatnio musiało być więcej samobójstw, ale nikt nie zwracał na to uwagi, tak na prawdę występowały one zawsze, czasami było kilka ofiar w tygodniu, a niekiedy nawet cały miesiąc udało się przetrwać bez samobójców.
- Nie trzeba, ślady ugryzienia? - Zapytałam, patrząc na rozcięte ramię.
- Na żadnym ciele - Pokiwał przecząco głową. - Jednak, nie wiemy co się stało z poprzednimi sprzed dwóch tygodni, zostały już spalone - Dodał po chwili. Tak, jak myślałam. Jeśli jeden był ugryziony, ale jakimś cudem nie zmienił się w zombie, a w jego ciele zwyczajnie ten gen zmutował to mógł zarazić pozostałych przez chociażby krew.
- Ale dlaczego sami popełniają samobójstwo - Westchnęłam, zapominając, że pytanie, które powinno znaleźć się w mojej głowie rozbrzmiało w całym pomieszczeniu.
- Świadomość zmian wywołała stany depresyjno lękowe, co prowadzi do podświadomego odczuwania bólu i zbliżającej się śmierci, która go spotęguje, wszystko przeradza się w strach i w odebranie sobie życia - Wyjaśnił dosyć... Precyzyjnie? Nie miałam pewność, ale po tym co właśnie usłyszałam mogłam przypuszczać, że to co robi jest jego pasją.
- A w skrócie? - Podniosłam jedną brew.
- Ból, depresja, stany lękowe, śmierć - Wymienił, na co westchnęłam. Albo mówi mi książkowe teorie, albo wymienia kilka przyczyn. Odpuściłam dalsze drążenie tematu. Skupiłam się przez chwilę, analizując to wszystko. Trzeba sprawdzić jak trzymają się ich najbliżsi, a także czy jak wyglądają mięśnie u zombie. Tak, jak to pierwsze jest do zrobienia, tak do drugie nie koniecznie. Sama iść nie mogę, nie znam się na tym. Powalić zombie to nie problem, ale chyba brzydziłabym się grzebać w jego pozostałych wnętrznościach, które rozpadałyby się w dłoniach.
- Weź karty wszystkich leżących tutaj, trzeba powiadomić bliskie im osoby i je przebadać. Pobranie krwi coś da? - Spojrzałam na niego pytająco.
- Coś z pewnością - Wzruszył obojętnie ramionami, zakrywając białym materiałem zwłoki. - Nie macie gdzieś zapisków sekcji zombie? - Na to pytanie, parsknęłam śmiechem.
- Myślisz, że ktoś chciałby rozcinać zombie i zaglądać do środka? Poza tym nie pozwoliłabym wnieść tego czegoś do miasta, a na zewnątrz nikt tego nie zrobi. - Pokiwałam rozbawiona głową. - Zbadajcie ich bliskich, ustalcie czy mają jakąkolwiek depresję, pobierzcie krew. Powiem wszystkim, żeby mieli na nich oko w mieście - Ściągnęłam białe rękawiczki wyrzucając je do kosza, obok wyjścia, wchodząc na pierwsze dwa stopnie usłyszałam jego głos.
- Mogę się tego podjąć - Zamrugałam szybko dwa razy i odwróciłam się do niego przodem, podnosząc przy tym brew - Jojen da radę z pobieraniem krwi, weźmie kogoś do pomocy - Powiedział pewnie. Miałam wrażenie, że możliwość pracy w terenie... Nie możliwość zajrzenia do ciała zombie napawała go ciekawością, chęcią, a także pewnym rodzajem podniecenia.
- Umiesz się bronić? - Odwróciłam się w stronę wyjścia.
- Ja każdy.
- W takim razie przekaż wszystko Jojenowi i widzimy się za godzinę przy głównym wyjściu. Nie zgrywaj bohatera na zewnątrz - Dodałam, wspinając się po schodach.
Smiley?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz