Odetchnąłem z lekką ulgą widząc jak ja wraz z paroma innymi osobami
dobiegamy w pobliże muru. Ta wyprawa nie należała do
najprzyjemniejszych, więc szczerze dziękowałem za powrót.... byłem
zmęczony, zaczął padać deszcz, a ubrania były upaćkane w bliżej
nieznanej mi substancji. Będę musiał zrobić pranie....znowu ... .
Zatrzymałem się przed murem do kontroli, lecz strażnicy, widząc mnie w
tym stanie nieco się skrzywili — mogłem się domyślić, że niezbyt
pasowało im wpuszczanie mnie z tym czymś na ciuchach.
-Wiem wiem... wrócę zaraz — uśmiechnąłem się lekko i pomachałem im na
odchodzie. Musiałem gdzieś sprać większość brei, więc poszedłem wzdłuż
leśnej ścieżki rozglądając się za jakimś stawem, czy jeziorkiem. Ten
wysiłek został mi nagrodzony. Poza szlakiem znalazłem polane oraz
krystalicznie czyste jeziorko. Woda była przeźroczysta jak kryształ,
więc mogłem przyjrzeć się dnie usypanym małymi kamyczkami o różnych
odcieniach szarości. Gdzieniegdzie były małe kupki zieleni, wokół
których pływały małe rybki. Uśmiechnąłem się zadowolony, a jednocześnie
urzeczony tym miejscem.
Podszedłem do tafli i delikatnie zanurzyłem dłoń w wodzie. Była zimna,
lecz niezwykle kusząca. Wątpiłem, że jakikolwiek mutant by się tam
czaił...choba, że nie widzialny. Zacząłem powoli ściągać ubrania, aż do
bokserek ignorując kompletnie chłodne powiewy wiatru i rozpuściłem
włosy. Nie dbałem o to, że będę chory. Po tej wyprawie potrzebuje
wolnego na parę dni, by pozbyć się sprzed oczu tych dziwnych widoków.
Wziąłem w dłoń katanę i zacząłem powoli wchodzić do wody, czekając, aż
moje ciało przyzwyczai się do zmiany temperatury. Mało przyjemne
dreszcze przeszły mnie po karku, gdy byłem już po pas w krystalicznej
cieczy. Miałem chociaż świadomość, że oczyszczam swój umysł z brudnych
wspomnień... czy jakoś tak. Kiedyś widziałem jak na filmach wojownicy
siedzą pod wodospadem oczyszczając dusze, a przynajmniej tak to
interpretowałem.
Stopniowo przyzwyczaiłem się do wody, więc nie miałem na sobie choćby
oznak tego, że jest mi zimno...wróć...było wręcz idealnie. Uśmeichnąłem
się zadowolony tracąc kompletnie czujność. Wtedy ktoś mnie zaszedł od
tyłu. Niby to było proste pytanie, czy nie jest mi za zimno...ale nawet
to wywołało u mnie reakcję obronną.
Pytającym okazał się biało włosy chłopak na oko mojego wzrostu. Nawet
się nie wystraszył, gdy przyłożyłem mu osłoniętą pokrowcem katanę do
szyi. Spojrzał na mnie pytająco swoimi bursztynowymi oczami, a następnie
na moją broń, którą zaraz po tym tyknął parę razy palcem.
- Nawet jakbyś chciał nic byś mi tym przecież nie zrobił- Coraz bardziej
nie rozumiałem jego osoby, lecz miał rację. Pokrowcem mogłem go jedynie
ogłuszyć, gdybym trafił w odpowiednie miejsce, a tak jedynie nabiłbym
mu parę siniaków na jego porcelanowej cerze.
Westchnąłem jedynie nieco uspokajając przyspieszone bicie serca.
Wystraszył mnie...musiałem to niestety przyznać. Odsunąłem od niego broń
,uznając, że raczej nie jest dla mnie zagrożeniem....z resztą skądś
kojarzyłem tą białą czuprynę. Musiałem go raz czy dwa razy widzieć na
ulicach , choć niezbyt zwracałem na niego uwagę.
- Co tu robisz? Wiesz , że wyszedłeś poza mur? - To było głupie pytanie
sądząc po tym, że nie trudno zauważyć, że się wychodzi poza bezpieczne
tereny. Wolałem się jednak upewnić, że zrobił to celowo. Wtem moim oczom
ukazał się mały kotek na ramieniu przybysza.
Zwierzątko patrzyło się na mnie z przechylonym łebkiem, a mi, aż zrobiło
się cieplej. Był taki rozkoszny. Do tego rzuciło mi się w oczy, że jego
ubrania są przemoczone, co było nieco dziwne pod względem tym, że stal
pod parasolem.
- Wiem to — Jego beztroska nieco mnie rozwalił, lecz pod tym względem byliśmy podobni.
Spojrzałem na swoje ubrania, po czym nałożyłem je darując sobie płaszcz, który najbardziej oberwał. Może tak mnie wpuszczą.
-No dobra... Wracajmy do środka bo zaraz się kruszyno przeziębisz
-Uśmiechnąłem się troskliwie. Mogłem się założyć, że chłopak jest
albinosem. Białe jak śnieg włosy i jasna cera to tylko jedne z objawów
tej wady. - Jestem Shinaru, lecz możesz mi mówić Shin — Przedstawiłem
się dumnie i zaplotłem sobie warkocza dobieranego, który po związaniu
przechodził w długi kucyk do obojczyka.
<Usuyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz