Przyklepałam ziemię łopatą i odetchnęłam. Dzisiaj pochowałam kolejne
pięć osób, ginie nas coraz więcej. Dla mnie to dobrze, wiem, że moja
praca się nigdy nie skończy i ciągle będę mieć tą posadę, gdyż mało
ludzi lubi grzebać przy trupach ziemie, a tym bardziej ich dotykać.
Ostatnimi czasy największy strach, to zarażenie, zaraz po spotkaniu
czegoś przerażającego, co cię zje na śniadanie. Łopatą wygrzebałam
jeszcze ostatnie kreski na pagórku w kształcie krzyża, po czym
narzuciłam na plecy miotach ognia i ściskając łopatę w dłoni, zaczęłam
wracać w kierunku domu. Na ulicy panowała martwa cisza, jakby tamte pięć
trupów było ostatnimi ludźmi w tej dzielnicy. śmierdziało padliną i
stęchlizną, brakowało tylko sępów, które rzucą się na twoje ciało, gdy
tylko się położysz na ziemi. W tej ciszy z łatwością można było usłyszeć
tupot oraz rozpaczliwe łapanie powietrza. I jeszcze ten okropny odgłos
wydobywany ze zdechłej paszczy... Skręciłam w lewo i podbiegłam do końca
budynku. Wychyliłam się i zobaczyłam uciekającą dziewczynę, a za nim
psa. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to wygrzebywanie dziury i chowanie
do niej kolejnej osoby. Albo jej spalenie i zasypanie prochów, które z
czasem i tak by porwał wiatr.
Chwilę odczekałam za ścianą, a gdy osoba była wystarczająco blisko,
złapałam ją i pociągnęłam do siebie. Zakrywając jej ręką usta kazałam
się nie ruszać. Monstrum pobiegło dalej. Puściłam ją i wyjrzałam zza
progu. Głupie stworzenie pobiegło dalej nie zdając sobie sprawy z
zaistniałej sprawy. Odetchnęłam z ulgą. Jestem grabarzem, nie
wojownikiem i nawet jeśli mam z nim szanse, nie należy to do mojego
hobby. Odwróciłam się do dziewczyny siedzącej w kącie. Teraz nie mogłam
dostrzec jej twarzy, ponieważ się skuliła, a cień padający przez budynek
i tak by mi to uniemożliwił.
- Masz szczęście, że był jeden - powiedziałam. Poprawiając łopatę w
dłoni, która się nieco wyślizgnęła. Postać podniosła głowa, ale
pozostała skulona przy ścianie. W tej chwili wyglądała jak małe
bezbronne dziecko, które nie wie co się dzieje. Też tak kiedyś
wyglądałam, ale mnie przytłaczała wiedza.
- Dziękuje - powiedziała nadal biorąc łapczywie powietrze. Wzruszyłam
ramionami. Odwróciłam się, mając zamiar odejść. skoro jest bezpieczna,
nic mnie tu nie trzymało.
<Amber? Nieco krótkie...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz