Kręcąc głową w wyrazie dezaprobaty, po raz wtóry zdecydowanym ruchem
chwyciłem dziewczynę za przedramię. Zgodnie z wcześniejszymi
przestrogami lotem błyskawicy dobyła katany i wykonała cięcie z
półobrotu, którego szczęśliwym zrządzeniem losu udało mi się w porę
uniknąć. Nim zdążyłem się obejrzeć, wykonała kolejny zamach, tnąc
powietrze z głośnym świstem. Starała się trafić mnie mniej więcej w
okolicy zupełnie odsłoniętej szyi, lecz zanim ostrze zdążyło mnie
dosięgnąć, w decydującym momencie unieruchomiłem jej rękę trzymającą
katanę, której ostrze zawisło w powietrzu centymetry od mojego ramienia.
- Spokojnie, Tai - powiedziałem powoli i wyraźnie, niespotykanie
łagodnym głosem, po raz pierwszy patrząc prosto w jej brązowe oczy z tak
nieznacznej odległości - Weź chociaż konia.
Poczułem jak napór na moją dłoń stopniowo traci na sile. Nie puściłem
jednak jej ręki, nie mając pewności, czy zaraz ponownie nie przyjdzie
jej do głowy spróbować przedzielić mnie na dwie części. Wzrok
czerwonowłosej przechodził to na mnie, to na klacz, która zaniepokojona
wywołanym przez nas poruszeniem zaczęła cicho parskać i rwać trawę
podkutymi kopytami. W końcu powoli wypuściłem rękę Taigi, która po
chwili schowała katanę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, mogącym oznaczać
zarówno gniew, smutek, jak i zwyczajną obojętność. Wyciągnąłem w jej
stronę otwartą dłoń z czarnymi skórzanymi wodzami, obserwując w
milczeniu, jak mięśnie pod jej ubraniami co chwilę się napinają.
Gniewnym ruchem zabrała lejce i nie siląc się nawet, żeby na mnie
spojrzeć, przeciągnęła klacz na swoją stronę. Odwróciła się i bez słowa
ruszyła przed siebie. Tym razem nie próbowałem już jej zatrzymywać.
Odprowadzając czerwonowłosą wzrokiem, pytałem samego siebie, co
dotychczas mną kierowało, czego właściwie się spodziewałem i, co
najważniejsze, od kiedy w jakimkolwiek stopniu przejawiam troskę o
kogokolwiek, włączając siebie. Nie miałem w tej kwestii większych
złudzeń. Doskonale wiedziałem, że nie wykazałbym się taką zaciętością i
wolą niesienia bezinteresownej pomocy, gdyby chodziło o kogoś innego.
Sam poniekąd byłem zdumiony własnym przejawem, że tak pozwolę sobie to
ująć, szlachetności i gotowości do poświęceń. Co prawda jej posunięcie
nie było w moich oczach niczym więcej jak dziecięcym kaprysem, a przy
tym rażącym przejawem nieodpowiedzialności i szczytem egoizmu, jednak w
pewnym sensie rozumiałem jej zachowanie, choć wiedziałem, że afera z
kochanką taktyka w żadnym stopniu jej nie usprawiedliwiała. Koniec
końców, mimo świadomości, że ostatnimi czasy krew w Taidze burzyła się
już na sam mój widok, nie spodziewałem się również tak bezceremonialnego
i obcesowego potraktowania. Cóż, chyba niekoniecznie na nie zasłużyłem,
skoro miałem intencje czyste niczym łza, czyż nie?
Po powrocie do twierdzy miałem mętlik w głowie. Wahałem się, co
powinienem zrobić i czy w ogóle powinienem podejmować jeszcze
jakiekolwiek kroki. Powoli traciłem cierpliwość oraz zainteresowanie
zaistniałym bałaganem i zaczynałem uprzytamniać sobie, że dalsze
brnięcie w tę sprawę w żadnym wypadku nie wyjdzie mi na zdrowie.
Usiadłem na prowizoryczne ławce pod pierwszym budynkiem, który rzucił mi
się w oczy i oparłem policzek o rękę wspartą na kolanie, zażywając
pierwszej tego dnia chwili niezmąconej ciszy i błogiego spokoju.
Wiedziałem, że powinienem rozejrzeć się nieco za Mobiusem, choć
przypuszczałem, że i tak już dawno dowiedział się o wszystkim od
strażników, którzy mieli okazję widzieć, jak najpierw Taiga sama
opuszcza mury, a następnie moja skromna osoba na złamanie karku gna za
nią, co mimo wzniosłej idei w praktyce okazało się wyjątkowo poronionym
pomysłem. Nie zmieniało to jednak faktu, że taktyk pozostawał jedyną
osobę, która mogła klarownie wyłożyć mi przyczynę zaistniałego chaosu, o
ile tylko zechciałby ze mną o tym porozmawiać. Co prawda nie byłem
zainteresowany tą sprawą aż tak bardzo, lecz w gruncie rzeczy i tak
chwilowo nie miałem nic lepszego do roboty. Z ociąganiem dźwignąłem się
na nogi i wyciągniętym krokiem ruszyłem najkrótszą drogą do biura
Mobiusa, gdzie spodziewałem się zastać go w pierwszej kolejności.
<Taiga? Mobius?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz