niedziela, 3 grudnia 2017

Od Antharesa CD Taigi&Mobiusa

Kręcąc głową w wyrazie dezaprobaty, po raz wtóry zdecydowanym ruchem chwyciłem dziewczynę za przedramię. Zgodnie z wcześniejszymi przestrogami lotem błyskawicy dobyła katany i wykonała cięcie z półobrotu, którego szczęśliwym zrządzeniem losu udało mi się w porę uniknąć. Nim zdążyłem się obejrzeć, wykonała kolejny zamach, tnąc powietrze z głośnym świstem. Starała się trafić mnie mniej więcej w okolicy zupełnie odsłoniętej szyi, lecz zanim ostrze zdążyło mnie dosięgnąć, w decydującym momencie unieruchomiłem jej rękę trzymającą katanę, której ostrze zawisło w powietrzu centymetry od mojego ramienia.
- Spokojnie, Tai - powiedziałem powoli i wyraźnie, niespotykanie łagodnym głosem, po raz pierwszy patrząc prosto w jej brązowe oczy z tak nieznacznej odległości - Weź chociaż konia.
Poczułem jak napór na moją dłoń stopniowo traci na sile. Nie puściłem jednak jej ręki, nie mając pewności, czy zaraz ponownie nie przyjdzie jej do głowy spróbować przedzielić mnie na dwie części. Wzrok czerwonowłosej przechodził to na mnie, to na klacz, która zaniepokojona wywołanym przez nas poruszeniem zaczęła cicho parskać i rwać trawę podkutymi kopytami. W końcu powoli wypuściłem rękę Taigi, która po chwili schowała katanę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, mogącym oznaczać zarówno gniew, smutek, jak i zwyczajną obojętność. Wyciągnąłem w jej stronę otwartą dłoń z czarnymi skórzanymi wodzami, obserwując w milczeniu, jak mięśnie pod jej ubraniami co chwilę się napinają. Gniewnym ruchem zabrała lejce i nie siląc się nawet, żeby na mnie spojrzeć, przeciągnęła klacz na swoją stronę. Odwróciła się i bez słowa ruszyła przed siebie. Tym razem nie próbowałem już jej zatrzymywać.
Odprowadzając czerwonowłosą wzrokiem, pytałem samego siebie, co dotychczas mną kierowało, czego właściwie się spodziewałem i, co najważniejsze, od kiedy w jakimkolwiek stopniu przejawiam troskę o kogokolwiek, włączając siebie. Nie miałem w tej kwestii większych złudzeń. Doskonale wiedziałem, że nie wykazałbym się taką zaciętością i wolą niesienia bezinteresownej pomocy, gdyby chodziło o kogoś innego. Sam poniekąd byłem zdumiony własnym przejawem, że tak pozwolę sobie to ująć, szlachetności i gotowości do poświęceń. Co prawda jej posunięcie nie było w moich oczach niczym więcej jak dziecięcym kaprysem, a przy tym rażącym przejawem nieodpowiedzialności i szczytem egoizmu, jednak w pewnym sensie rozumiałem jej zachowanie, choć wiedziałem, że afera z kochanką taktyka w żadnym stopniu jej nie usprawiedliwiała. Koniec końców, mimo świadomości, że ostatnimi czasy krew w Taidze burzyła się już na sam mój widok, nie spodziewałem się również tak bezceremonialnego i obcesowego potraktowania. Cóż, chyba niekoniecznie na nie zasłużyłem, skoro miałem intencje czyste niczym łza, czyż nie?
Po powrocie do twierdzy miałem mętlik w głowie. Wahałem się, co powinienem zrobić i czy w ogóle powinienem podejmować jeszcze jakiekolwiek kroki. Powoli traciłem cierpliwość oraz zainteresowanie zaistniałym bałaganem i zaczynałem uprzytamniać sobie, że dalsze brnięcie w tę sprawę w żadnym wypadku nie wyjdzie mi na zdrowie. Usiadłem na prowizoryczne ławce pod pierwszym budynkiem, który rzucił mi się w oczy i oparłem policzek o rękę wspartą na kolanie, zażywając pierwszej tego dnia chwili niezmąconej ciszy i błogiego spokoju. Wiedziałem, że powinienem rozejrzeć się nieco za Mobiusem, choć przypuszczałem, że i tak już dawno dowiedział się o wszystkim od strażników, którzy mieli okazję widzieć, jak najpierw Taiga sama opuszcza mury, a następnie moja skromna osoba na złamanie karku gna za nią, co mimo wzniosłej idei w praktyce okazało się wyjątkowo poronionym pomysłem. Nie zmieniało to jednak faktu, że taktyk pozostawał jedyną osobę, która mogła klarownie wyłożyć mi przyczynę zaistniałego chaosu, o ile tylko zechciałby ze mną o tym porozmawiać. Co prawda nie byłem zainteresowany tą sprawą aż tak bardzo, lecz w gruncie rzeczy i tak chwilowo nie miałem nic lepszego do roboty. Z ociąganiem dźwignąłem się na nogi i wyciągniętym krokiem ruszyłem najkrótszą drogą do biura Mobiusa, gdzie spodziewałem się zastać go w pierwszej kolejności.

<Taiga? Mobius?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy