wtorek, 12 grudnia 2017

Od Jojena

Siedział w swoim pokoju, a rudy kot leżał na jego kolanach. Chłopiec pochłonięty był lekturą, z resztą jedną ze swoich ulubionych. Autor opowiadał w niej o pięknym świecie pełnym dobrych istot i zieleni, o świecie, w którym wszyscy żyli w zgodzie.
Ale oczywiście jak zawsze znalazł się jakiś bałwan, któremu taki stan rzeczy nie odpowiadał.
Jojen westchnął. Musiał pogodzić się z okrutną rzeczywistością i z tym, że idealny świat nie istnieje, choćby nie wiadomo kto nie wiadomo jak się starał.
Zamknął książkę i odłożył ją na bok, spojrzał na stary zegar wiszący na ścianie. Przyszła pora karmienia zwierzaków.
Delikatnie zdjął rudzielca z kolan i udał się w stronę niewielkiej kuchni, a kiedy tylko otworzył szafkę z jedzeniem cała jego kociarnia i psiarnia jak za mocą jakiegoś zaklęcia znalazła się w kuchni. Jojen szybko napełnił wszystkie miski i czym prędzej wydostał się z pomieszczenia, by nie zostać stratowanym.
Musi przestać przygarniać zwierzaki, inaczej całe swoje wynagrodzenie za pracę lekarza będzie wydawał na psią i kocią karmę.
No i oczywiście na karmę dla gryzoni.
I ptaków.
I gadów.
Nie zapominając o rybkach.
Otóż to, Jojen przygarniał do siebie nawet niechciane rybki. Odkąd powiedział znajomemu, że chętnie zajmie się jego welonką ludzie zaczęli znosić do niego rybki, które znudziły się ich dzieciom. To samo stało się z papugami, kanarkami i innymi stworzeniami posiadającymi pióra czy łuski.
Jakby tego było mało trzymanie zwierząt było zakazane, ale jakimś cudem udało mu się dogadać z pewnym sprzedawcą, który za niewielką kwotę dawał mu paczuszkę suchej karmy. Było mu trochę wstyd, kiedy uzmysłowił sobie, że działają nielegalnie.
Ale były też inne sposoby. Z części swoich racji przygotowywał jedzenie dla pupili, które wystarczyło na dość długo. Przydała się w tym również pomoc pewnej miłej dziewczyny, Nehemii. Uśmiechnął się na wspomnienie ich spotkania. Była naprawdę miła, a on był naprawdę wdzięczny za jej pomoc.
Jeśli nadal będzie spotykał tak miłych i dobrych ludzi jego zwierzęta nigdy nie będą głodne.
Usłyszał drapanie przy drzwiach wejściowych. Nie wiedział, czy to jego choroba daje o sobie znać, czy naprawdę ktoś majstrował przy jego drzwiach. Podszedł tam i delikatnie złapał klamkę, otworzył je lekko i wyjrzał przez niewielką szparę.
Na starej, niegdyś niebieskiej wycieraczce siedział mały, szary kotek i patrzył na Jojena swoimi dużymi, żółtymi oczami.
Chłopak przez chwilę patrzył na kota, aby po chwili przenieść wzrok na swoich podopiecznych i znów na przybłędę.
Miał już nie przygarniać zwierząt.
Westchnął.
-Chodź - wziął kota na ręce. - Trafiłeś na porę karmienia - i zamknął za sobą drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy