Jojen założył kaptur na głowę, jednak niewiele to dało. Musiał go
przytrzymać, aby wiatr nie zdmuchnął go ponownie. Cóż, praca to praca.
Wyjął karteczkę z kieszeni i ponownie z trudem przeczytał to, co sam na niej napisał. Tak to jest, gdy zapisuje się coś mając trzy psy plączące się pod nogami i pięć kotów na plecach, w dodatku kochających bawić się jego włosami. Nabazgrał adres swojego pacjenta tak niewyraźnie, że teraz nie wiedział, czy na pewno idzie w dobrą stronę. Nie potrafił nawet przeczytać nazwiska swojego pacjenta!
Westchnął i zaczął się rozglądać za budynkiem o tym samym numerze, który zapisał na kartce. Kiedy to robił zobaczył otwarty sklepik, postanowił, że zapyta sprzedawcę o drogę.
Kiedy wszedł do środka rozejrzał się. Towaru było niewiele, jednak były to rzeczy pierwszej potrzeby. Za ladą stał drobny chłopiec o białych włosach, który uśmiechał się do niego miło. Jojen podszedł do lady, chłopiec sięgał mu ledwie do ramion.
Jojen uśmiechnął się uprzejmie i wyjął żółtą kartkę, na której nabazgrany był adres. Pokazał ją chłopcu stojącemu za ladą i zapytał, czy wie może, jak odnaleźć drogę do tego miejsca. Sprzedawca opisał dokładnie drogę, jego głos był miły dla ucha, a Jojen już dawno nie spotkał tak uprzejmej osoby. Podziękował i wyszedł ze sklepu, po czym ruszył w dalszą drogę.
Po pewnym czasie odnalazł od tak długiego czasu poszukiwane miejsce. Otworzył skrzypiące drzwi i zamknął je, by chłód nie dostał się do środka. Przebył krótką drogę w górę po stromych schodach zastanawiając się, jak może pomóc potrzebującemu. Będzie musiał zapytać go o wszystko - co go boli, co najbardziej mu przeszkadza czy też dokucza, od jak dawna to trwa i wiele innych rzeczy.
Kiedy już stanął przed odpowiednimi, a tak mu się przynajmniej zdawało, drzwiami zapukał delikatnie i czekał, aż ktoś otworzy.
<Jakiś chętny Ktosiek?>
Wyjął karteczkę z kieszeni i ponownie z trudem przeczytał to, co sam na niej napisał. Tak to jest, gdy zapisuje się coś mając trzy psy plączące się pod nogami i pięć kotów na plecach, w dodatku kochających bawić się jego włosami. Nabazgrał adres swojego pacjenta tak niewyraźnie, że teraz nie wiedział, czy na pewno idzie w dobrą stronę. Nie potrafił nawet przeczytać nazwiska swojego pacjenta!
Westchnął i zaczął się rozglądać za budynkiem o tym samym numerze, który zapisał na kartce. Kiedy to robił zobaczył otwarty sklepik, postanowił, że zapyta sprzedawcę o drogę.
Kiedy wszedł do środka rozejrzał się. Towaru było niewiele, jednak były to rzeczy pierwszej potrzeby. Za ladą stał drobny chłopiec o białych włosach, który uśmiechał się do niego miło. Jojen podszedł do lady, chłopiec sięgał mu ledwie do ramion.
Jojen uśmiechnął się uprzejmie i wyjął żółtą kartkę, na której nabazgrany był adres. Pokazał ją chłopcu stojącemu za ladą i zapytał, czy wie może, jak odnaleźć drogę do tego miejsca. Sprzedawca opisał dokładnie drogę, jego głos był miły dla ucha, a Jojen już dawno nie spotkał tak uprzejmej osoby. Podziękował i wyszedł ze sklepu, po czym ruszył w dalszą drogę.
Po pewnym czasie odnalazł od tak długiego czasu poszukiwane miejsce. Otworzył skrzypiące drzwi i zamknął je, by chłód nie dostał się do środka. Przebył krótką drogę w górę po stromych schodach zastanawiając się, jak może pomóc potrzebującemu. Będzie musiał zapytać go o wszystko - co go boli, co najbardziej mu przeszkadza czy też dokucza, od jak dawna to trwa i wiele innych rzeczy.
Kiedy już stanął przed odpowiednimi, a tak mu się przynajmniej zdawało, drzwiami zapukał delikatnie i czekał, aż ktoś otworzy.
<Jakiś chętny Ktosiek?>
To ja to sobie zaklepuję x3
OdpowiedzUsuń