niedziela, 3 grudnia 2017

Od Jojena

Był to bardzo chłodny dzień, a ulica pusta. Nic dziwnego, że nikt nie miał ochoty na spacer, wiatr wiał silnie i posyłał małe igiełki chłodu na jego twarz.
Jojen założył kaptur na głowę, jednak niewiele to dało. Musiał go przytrzymać, aby wiatr nie zdmuchnął go ponownie. Cóż, praca to praca.
Wyjął karteczkę z kieszeni i ponownie z trudem przeczytał to, co sam na niej napisał. Tak to jest, gdy zapisuje się coś mając trzy psy plączące się pod nogami i pięć kotów na plecach, w dodatku kochających bawić się jego włosami. Nabazgrał adres swojego pacjenta tak niewyraźnie, że teraz nie wiedział, czy na pewno idzie w dobrą stronę. Nie potrafił nawet przeczytać nazwiska swojego pacjenta!
Westchnął i zaczął się rozglądać za budynkiem o tym samym numerze, który zapisał na kartce. Kiedy to robił zobaczył otwarty sklepik, postanowił, że zapyta sprzedawcę o drogę.
Kiedy wszedł do środka rozejrzał się. Towaru było niewiele, jednak były to rzeczy pierwszej potrzeby. Za ladą stał drobny chłopiec o białych włosach, który uśmiechał się do niego miło. Jojen podszedł do lady, chłopiec sięgał mu ledwie do ramion.
Jojen uśmiechnął się uprzejmie i wyjął żółtą kartkę, na której nabazgrany był adres. Pokazał ją chłopcu stojącemu za ladą i zapytał, czy wie może, jak odnaleźć drogę do tego miejsca. Sprzedawca opisał dokładnie drogę, jego głos był miły dla ucha, a Jojen już dawno nie spotkał tak uprzejmej osoby. Podziękował i wyszedł ze sklepu, po czym ruszył w dalszą drogę.
Po pewnym czasie odnalazł od tak długiego czasu poszukiwane miejsce. Otworzył skrzypiące drzwi i zamknął je, by chłód nie dostał się do środka. Przebył krótką drogę w górę po stromych schodach zastanawiając się, jak może pomóc potrzebującemu. Będzie musiał zapytać go o wszystko - co go boli, co najbardziej mu przeszkadza czy też dokucza, od jak dawna to trwa i wiele innych rzeczy.
Kiedy już stanął przed odpowiednimi, a tak mu się przynajmniej zdawało, drzwiami zapukał delikatnie i czekał, aż ktoś otworzy.
<Jakiś chętny Ktosiek?>

1 komentarz:

Obserwatorzy