poniedziałek, 9 października 2017

Od Hayato CD Megan

To nie jest był dobry pomysł. To nie mógł być dobry pomysł. Te myśli towarzyszyły mu od samego początku, gdy wzrokiem odprowadzał idącą przed siebie Megan. Zdawała się bić niezależnością na kilometr, a może i nawet więcej. Kobiety to istoty trudne do zrozumienia, czasem wybierające niezbyt odpowiednie rozwiązanie tylko pod wpływem emocji. Zastanowił się, czy rozsądnym jest nocować w nieznanym sobie miejscu, gdzie budynki się walą i pełno jest robactw, przynoszących niebezpieczeństwo. Czy ona na prawdę robi to na poważnie? Pokiwał z dezaprobatą głową, jednak doskonale wiedział, że nie wygra z nią wojny o to, gdzie będą nocować. Tutaj, czy u siebie na mieszkaniach. Nawet jeśli nie ukazałby uległości pod tym względem, mogłaby po prostu powiedzieć, że może sobie robić co chce i nawet szlajać do woli po okolicy. Zacisnął szczęki, na prawdę ten pomysł nie przypadł mu do gustu. Zbyt niebezpiecznie. To prawda, że boli i trudno by mu było podróżować, ale jak sama stwierdziła, przydałby się jakiś medyk, czy chociażby zielarz. Tutaj żadnego nie ma, a in dłużej zwlekają, tym gorzej. Ponadto, ona przecież także jest zraniona. Przeklął parę razy, kierując się za dziewczyną do niewielkiego budynku. Wyglądał obiecująco, ale ten, do którego udali się wcześniej, także. A skończyli pod ziemią, prawdopodobnie w jakiejś piwnicy, czy czymś podobnym.
- Poszukaj jakichś koców - poleciła, gdy tylko znalazł się w środku. Zupełnie, jakby tylko oczekiwała, jak się zjawi. Jakby miała pewność, że tak będzie.Jest aż tak przewidywalny? Cóż, jakoś to chyba przeżyje. Cztery pomieszczenia, każde zagracone. Jedno to toaleta, pewnie z niedziałającą kanalizacją, bo jakżeby inaczej. Drugie sypialnia, trzecie kuchnia. Czwarte coś w rodzaju pokoju gościnnego, trudno stwierdzić. Znajdowała się tam podejrzanie pachnąca kanapa, na której pleśń zdążyła już pozostawić ślady i przebarwienia. W myślach tocząc istną walkę o to, czy ponownie zaproponować udanie się z powrotem do znanych sobie miejsc, czy też to olać i zdać się na chory instynkt ( a być może chore rozumowanie ) towarzyszki. Pokuśtykał niezdarnie wzdłuż ściany, kierując się w stronę szafy. Była ona dość jasna, o barwie podobnej do koloru skóry ludzi odmiany białej. Była wręcz idealnie równa z wzrostem chłopaka, nie musiał się więc wysilać na to, by walczyć o dosięgnięcie najwyższej półki. Przyglądnął się bacznie drewnu - gołym okiem było widać szarawą warstwę kurzu oraz obwisłe nici pajęczyn - bez żadnego pająka. Dotknął mebla, końcem palca wskazującego nakreślił pionową kreskę, długą na około pięć centymetrów, wyraźnie odznaczającą się na wyblakłym tle - jej wnętrze było znacznie ciemniejsze i intensywniejsze. Podniósł palec na wysokość oczu, ujrzał na nim wyraźny argument, że należałoby kiedyś zrobić tam porządki. W powietrzu zauważył unoszące się drobiny tego, co wzburzył swoim przybyciem - nawet podłoga została istnym siedliskiem szarego pyłu. Poczuł uczucie, jakiego wręcz nienawidzi - jakby ktoś od środka parzył go w nos. Kichnął, zamykając szczelnie oczy. Podobno nie da się tego robić z otwartymi, ale wolałby się nie upewniać co do tego stwierdzenia. W ilu procentach prawdziwego, niewielu wie. Wsadził palce w szczelinę pomiędzy drzwiami szafy - klamki leżały na podłodze. Proste, raczej nikt nie pofatygował się, by nadać im jakiś oryginalny kształt, czy wzór. Otworzył, usłyszał parę uderzeń, zanim spojrzał pod nogi już wiedział, co to - kulki na mole. Parę niewielkich przedmiotów toczyło się w różnych prędkościach po podłodze, w różnych kierunkach. Spojrzał przed siebie i ujrzał coś, co mogłoby się przydać. Co prawda to nie koce, ale pięć płaszczy. Aż dziwne, że nikt tego jeszcze nie zabrał. W końcu wszystko jest na wagę złota, a tak cenne materiały, jak coś ciepłego na zimę, to ewidentnie rzadkość. Zaśmiał się, uradowany z odkrycia. Idealnie. Rozłożą na ziemi po jednym, jedne ubiorą, a jeden zostanie la Megan. Zrobi z nim, co chce - czy też ubierze dodatkowo jako formę ocieplenia, czy to da pod głowę, czy doda jako kolejną warstwę miękkiego posłania. Cóż, chyba że zdecyduje się na nocowanie na tym materacu, również pokrytym grzybami. Wilgotnym i śmierdzącym potem i czymś przypominającym wymiociny. Poczuł dreszcze na samą myśl o tym. Odepchnął od siebie tego typu myśli, sięgając po wiszące na plastikowych wieszakach części garderoby. Przewiesił je sobie przez ramię, po czym odwrócił się, zamknął szafę i ruszył w drogę powrotną do Megan. Zastał ją sprawdzającą zawartość sypialni, aktualnie stojącą przy półce. Każda z otwartych szuflad była pusta.
- Patrz, co znalazłem - oznajmił z dumą, pokazując swoje zdobycze. Odwróciła się do niego przodem, spoglądając na dwa czarne, jeden szary i dwa w szaro-zieloną i czerwono-brązową kratę, ciepłe płaszcze. Ich gruba tkanina musi zapewnić jakieś ukojenie, nie ma mowy, by było inaczej.
- Ja też coś znalazłam - powiedziała i podniosła dłoń. Przyjrzał się jej znalezisku - niewielka buteleczka o białym kolorze. Z stożkowatą nakrętką, zamiast tradycyjną okrągłą. Uśmiechnął się szeroko, woda utleniona? - Nie ma na niej daty, jest co najmniej połowa, bo ciężka - wytłumaczyła mniej więcej to, co zdołała już odkryć.


< Megan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy