To nie jest był dobry pomysł. To nie mógł być dobry pomysł. Te myśli
towarzyszyły mu od samego początku, gdy wzrokiem odprowadzał idącą przed
siebie Megan. Zdawała się bić niezależnością na kilometr, a może i
nawet więcej. Kobiety to istoty trudne do zrozumienia, czasem
wybierające niezbyt odpowiednie rozwiązanie tylko pod wpływem emocji.
Zastanowił się, czy rozsądnym jest nocować w nieznanym sobie miejscu,
gdzie budynki się walą i pełno jest robactw, przynoszących
niebezpieczeństwo. Czy ona na prawdę robi to na poważnie? Pokiwał z
dezaprobatą głową, jednak doskonale wiedział, że nie wygra z nią wojny o
to, gdzie będą nocować. Tutaj, czy u siebie na mieszkaniach. Nawet
jeśli nie ukazałby uległości pod tym względem, mogłaby po prostu
powiedzieć, że może sobie robić co chce i nawet szlajać do woli po
okolicy. Zacisnął szczęki, na prawdę ten pomysł nie przypadł mu do
gustu. Zbyt niebezpiecznie. To prawda, że boli i trudno by mu było
podróżować, ale jak sama stwierdziła, przydałby się jakiś medyk, czy
chociażby zielarz. Tutaj żadnego nie ma, a in dłużej zwlekają, tym
gorzej. Ponadto, ona przecież także jest zraniona. Przeklął parę razy,
kierując się za dziewczyną do niewielkiego budynku. Wyglądał obiecująco,
ale ten, do którego udali się wcześniej, także. A skończyli pod ziemią,
prawdopodobnie w jakiejś piwnicy, czy czymś podobnym.
- Poszukaj jakichś koców - poleciła, gdy tylko znalazł się w środku.
Zupełnie, jakby tylko oczekiwała, jak się zjawi. Jakby miała pewność, że
tak będzie.Jest aż tak przewidywalny? Cóż, jakoś to chyba przeżyje.
Cztery pomieszczenia, każde zagracone. Jedno to toaleta, pewnie z
niedziałającą kanalizacją, bo jakżeby inaczej. Drugie sypialnia, trzecie
kuchnia. Czwarte coś w rodzaju pokoju gościnnego, trudno stwierdzić.
Znajdowała się tam podejrzanie pachnąca kanapa, na której pleśń zdążyła
już pozostawić ślady i przebarwienia. W myślach tocząc istną walkę o to,
czy ponownie zaproponować udanie się z powrotem do znanych sobie
miejsc, czy też to olać i zdać się na chory instynkt ( a być może chore
rozumowanie ) towarzyszki. Pokuśtykał niezdarnie wzdłuż ściany, kierując
się w stronę szafy. Była ona dość jasna, o barwie podobnej do koloru
skóry ludzi odmiany białej. Była wręcz idealnie równa z wzrostem
chłopaka, nie musiał się więc wysilać na to, by walczyć o dosięgnięcie
najwyższej półki. Przyglądnął się bacznie drewnu - gołym okiem było
widać szarawą warstwę kurzu oraz obwisłe nici pajęczyn - bez żadnego
pająka. Dotknął mebla, końcem palca wskazującego nakreślił pionową
kreskę, długą na około pięć centymetrów, wyraźnie odznaczającą się na
wyblakłym tle - jej wnętrze było znacznie ciemniejsze i intensywniejsze.
Podniósł palec na wysokość oczu, ujrzał na nim wyraźny argument, że
należałoby kiedyś zrobić tam porządki. W powietrzu zauważył unoszące się
drobiny tego, co wzburzył swoim przybyciem - nawet podłoga została
istnym siedliskiem szarego pyłu. Poczuł uczucie, jakiego wręcz
nienawidzi - jakby ktoś od środka parzył go w nos. Kichnął, zamykając
szczelnie oczy. Podobno nie da się tego robić z otwartymi, ale wolałby
się nie upewniać co do tego stwierdzenia. W ilu procentach prawdziwego,
niewielu wie. Wsadził palce w szczelinę pomiędzy drzwiami szafy - klamki
leżały na podłodze. Proste, raczej nikt nie pofatygował się, by nadać
im jakiś oryginalny kształt, czy wzór. Otworzył, usłyszał parę uderzeń,
zanim spojrzał pod nogi już wiedział, co to - kulki na mole. Parę
niewielkich przedmiotów toczyło się w różnych prędkościach po podłodze, w
różnych kierunkach. Spojrzał przed siebie i ujrzał coś, co mogłoby się
przydać. Co prawda to nie koce, ale pięć płaszczy. Aż dziwne, że nikt
tego jeszcze nie zabrał. W końcu wszystko jest na wagę złota, a tak
cenne materiały, jak coś ciepłego na zimę, to ewidentnie rzadkość.
Zaśmiał się, uradowany z odkrycia. Idealnie. Rozłożą na ziemi po jednym,
jedne ubiorą, a jeden zostanie la Megan. Zrobi z nim, co chce - czy też
ubierze dodatkowo jako formę ocieplenia, czy to da pod głowę, czy doda
jako kolejną warstwę miękkiego posłania. Cóż, chyba że zdecyduje się na
nocowanie na tym materacu, również pokrytym grzybami. Wilgotnym i
śmierdzącym potem i czymś przypominającym wymiociny. Poczuł dreszcze na
samą myśl o tym. Odepchnął od siebie tego typu myśli, sięgając po
wiszące na plastikowych wieszakach części garderoby. Przewiesił je sobie
przez ramię, po czym odwrócił się, zamknął szafę i ruszył w drogę
powrotną do Megan. Zastał ją sprawdzającą zawartość sypialni, aktualnie
stojącą przy półce. Każda z otwartych szuflad była pusta.
- Patrz, co znalazłem - oznajmił z dumą, pokazując swoje zdobycze.
Odwróciła się do niego przodem, spoglądając na dwa czarne, jeden szary i
dwa w szaro-zieloną i czerwono-brązową kratę, ciepłe płaszcze. Ich
gruba tkanina musi zapewnić jakieś ukojenie, nie ma mowy, by było
inaczej.
- Ja też coś znalazłam - powiedziała i podniosła dłoń. Przyjrzał się jej
znalezisku - niewielka buteleczka o białym kolorze. Z stożkowatą
nakrętką, zamiast tradycyjną okrągłą. Uśmiechnął się szeroko, woda
utleniona? - Nie ma na niej daty, jest co najmniej połowa, bo ciężka -
wytłumaczyła mniej więcej to, co zdołała już odkryć.
< Megan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz