czwartek, 27 lipca 2017

Od Hayato

Jęknął niemalże niedosłyszalnie. Potarł obolały kark, klnąc cicho pod nosem. Masował pulsującą skórę z wrażeniem, że zaraz jego kręgosłup pęknie na pół i umrze na miejscu, ewentualnie będzie się wić w męczarniach, dopóki ktoś go nie dobije lub sam tego nie zrobi.
- Śpiąca królewna się obudziła? - usłyszał czyiś głos. Napiął wszystkie mięśnie, otworzył szeroko oczy, po czym zmrużył je niczym tygrys w chwili zauważenia innego, większego i groźniejszego. Jego źrenice się zmniejszyły tak bardzo, że przypominały dwie ledwie widoczne gwiazdy na niebie. Z tym wyjątkiem, że barwy zostały odwrócone. Kontrast. Zignorował ścierpnięte nogi, skurcz gdzieś w plecach oraz zawroty głowy i wstał tak nagle, iż musiał dłonią podeprzeć się o budynek. Serce biło mu tak mocno, iż aż wyczuwał, jak boleśnie obija się o żebra. Słyszał jego bicie, czuł się tak, jak gdyby cały świat również. Krew szumiała w uszach, zagłuszając resztę dźwięków. Głos, czyjś głos. Beztroski, niemalże użyty tak, jakby jego właściciel chciał załatwić sprawę jak najszybciej. Ale jaką? I kto? I przede wszystkim, skażony, czy nie? Namierzył wzrokiem nieco niższą postać, oddychając szybko i płytko odsunął się w tył, na krótki moment odwracając i tam głowę. Upewnił się, że nieznajoma osoba jest sama i nie ma nikogo, kto mógłby go zaskoczyć, przynajmniej z ziemi w obrębie dziesięciu metrów. O ile zaraz się tak nie stanie i zimna stal nie przetnie jego skóry, bladej i pokrytej tak wieloma bliznami.
- Kim jesteś? - spytał nieufnie. Nie chciało mu się wierzyć, że napotyka człowieka, ot tak. Co prawda spotkał wielu, jednak każdy był już chociaż po części zmieniony w zombie. A ich unikał jak najlepiej mógł, czyli co najmniej raz na tydzień mógł się z jednym zmierzyć. W filmach zawsze przedstawiało się zdeformowane twarze o zielonej barwie, ciała wykrzywione w nienaturalnym kącie, nogi wolno poruszające się na wzór prowizorycznych kroków, dłonie uniesione przed siebie, jakby to miało dodać im prędkości i pozwolić złapać swoją ofiarę. Te bestie łaknące ludzkiego mózgu teraz są zupełnie inne. Co prawda są pewne podobieństwa, ale wiele razy jeden z ugryzionych skoczył na niego, zaskakując i powalając na ziemię. Zwykle sięgał po nóż w kieszeni, jednak raz sporo zaryzykował i włożył dłoń do ust po części umarłego gościa i pomiędzy jego zęby wsadził niewielką, ale jakże skuteczną i widowiskową bombę własnej roboty. Idiota instynktownie zacisnął szczęki i teraz jedyne, czym zapłacił Hayato, to poparzenie twarzy i o jeden ładunek mniej. Co prawda robił je codziennie, to jednak wykorzystał jeden z tych, których składniki konieczne do zdobycia mieszczą się głównie tam, gdzie najwięcej wrogów.
- Nic ci nie grozi - przez to, że nadal czuł mdłości, miał wrażenie, jakby głowa miała mu eksplodować oraz słyszał różne nieokreślone bliżej dźwięki, nie potrafił rozszyfrować tonu, a nawet modulacji głosu. Wydawało mu się jednak, że usłyszał nieco zniecierpliwienia. Jednak słyszy również coś przypominające ogromne konary drzewa spadające jeden po drugim na nagą ziemię, będące w rzeczywistości biciem jego dziko galopującego serca.
- Jaką mam pewność? - kontynuował. Nie miał zamiaru dać się zwieść, być może jad jeszcze nie rozszedł się dobrze, być może dopiero przemiana się zaczyna. Nie może ryzykować, to zbyt... ryzykowne? Niebezpieczne, szalone, nienormalne, samobójcze. Wiele jest określeń do tego typu zachowania.
- Bo ty też nie stanowisz już zagrożenia - zmarszczył brwi. O co chodzi? Jak to nie, skąd ma pewność, że jakiś wcześniej śpiący na środku ulicy gość jest bezpieczny?
- Jak to? - spytał. Brzmiało to tak, jakby się zdziwił, bo w rzeczywistości dużo potrafi. Ale jeśli ktoś by mu to teraz powiedział, zdzielił by go z pięści. Nie ważne, czy baba, czy chłop - zrobiłby to. Przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, ból zaczynał ustępować, a sztywne mięśnie rozluźniać. Czuł się już nieco lepiej. Ale nagle zdał sobie z czegoś sprawę. "Już". W wypowiedzi usłyszał "już". Co to może znaczyć?
- Gdy cię znaleźli walczyłeś, ogłuszyli cię. Badania wyszły pozytywnie, moim zadaniem było poczekać, aż się obudzisz i przedstawić sytuację - oniemiał. Jak to znaleźli? Czyli jest ich więcej? Gdzie on jest? Gdzie go zabrali?! I jaką sytuację? I do cholery,jakie badania? O co tutaj chodzi? W co tym razem się wplątał?
- Oczywiście, że walczyłem. Nie przepadam, gdy celuje się we mnie z czegokolwiek, chociażby z procy, ale na pewno nie z karabinu maszynowego - mruknął z lekką złością, jednak nadal był ciekawy wszystkiego. I zdezorientowany i zestresowany, ale starał się tego nie okazywać. - I jeszcze przeprowadziliście na mnie testy - jęknął, jakby to oznaczało dla niego koniec świata. Usłyszał ciche westchnięcie. No tak, za dużo mówi jak na intruza. A przynajmniej się nim czuł.

< Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy