poniedziałek, 16 października 2017

Od Olivii CD Mobiusa

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Trochę się zdziwiłam jak je usłyszałam, ponieważ to bardzo rzadkie, że ktoś coś ode mnie o takiej godzinie. Sam fakt, że ktoś ma jakaś sprawę do mnie jest niecodzienne. Ubrałam na siebie szlafrok i otworzyłam drzwi. Przede mną stanęła ta sama dziewczyna, która mnie wczoraj wyzywała w karczmie. Nie wiedziałam zbytnio jak zareagować na jej przybycie, w końcu uznała, że powinnam była umrzeć zamiast jej siostry.
-Witam, co cię sprowadza? - zapytałam się unosząc jedną brew. Czekałam tylko na kolejny wybuch złości i spoliczkowania mnie. Jednak dostałam coś innego.
-Przepraszam za wczoraj, poniosło mnie - odpowiedziała, jednak jej głos był bardzo obojętny, czyli nie mówiła tego z dobrego serca. - Nie żebym żałowała swoich słów, ale twój przyjaciel taktyk kazał mi ciebie przeprosić - dodała i odwróciła się do mnie plecami, po czym poszła przed siebie. Wzruszyłam ramionami i zamknęłam drzwi. Przez chwilę stałam oparta o nie i zastanawiałam się co powinnam zrobić. Pójść za dziewczyną i powiedzieć jej, że nie ma problemu oraz niepotrzebnie przyszła, czy pójść prosto do Mobiusa, by mu podziękować. Jednak nie chciałam wyjść na jakiegoś stalkera czy jakąś desperatkę. Jednak bardzo chciałam się z nim zobaczyć. Jak tylko z nim rozmawiałam, to czułam spokój i odcięcie się od całego świata. Postanowiłam zignorować kobietę a pójść do taktyka. Wróciłam do pokoju i zaczęłam się ubierać. Zdjęłam z siebie piżamę i odwróciłam się głową do tylu by spojrzeć w lustro. Przez chwilę stałam w ciszy. Przyglądałam się swoim plecom, na którym były wytatuowane złożone skrzydła smoka. Jednak byłam w stanie dojrzeć w nich małe ślady blizn. Westchnęłam cicho i kontynuowałam przebieranie się. Ubrałam koszulkę z delikatnym dekoltem i czarne, obcisłe spodnie. Trochę niepewnie wyszłam z domu, miałam wrażenie, że coś jest nie tak z moim wyglądem. Moje myśli przerwała moja koleżanka, która do mnie podeszła.
-Cześć Triss - powiedziała uśmiechnięta.
-O hej Kamila - odwzajemniłam gest. - Co ty taka radosna? - zapytałam się zaciekawiona jej wyjątkowo dobrym humorem. Kilka dni temu zerwał z nią chłopak, z którym była ponad trzy lata i była cały czas smutna. Niestety, nie wiedziałam zbytnio jak jej pomóc. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Moje związki trwały krótko, najdłuższy był rok. Mimo wszystko próbowałam pocieszyć nieszczęśliwie zakochaną, ale z tego co widzę, ktoś mnie wyręczył.
-A taki przystojny szarowłosy dżentelmen pomógł mi - na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Wiedziałam już kto to mógł być, Mobius. Wiele dziewczyn z mojego otoczenia tak na niego reaguje, gdy on do nich się odezwie czy coś ten deseń.
-O to dobrze, że ci humor poprawił - powiedziałam spokojnym głosem i pożegnałam się z Kamilą. Poszłam pod jej dom, ponieważ podobno Mobius miał być. Owszem zastałam go robiącego coś, czego nie mogłam dojrzeć.
-Mobius... - zaczęłam.
-Witaj - uśmiechnął się i wrócił do roboty. Zauważyłam wtedy, że naprawiał rurę i skupiał większość swojej uwagi na pracy.
-Przepraszam za wczoraj, że tak wyszłam, ale nie wytrzymałam - nie czekałam dłużej i nie uprzedzając zaczęłam tłumaczyć swoje zachowanie - Ale teraz już wszystko jest dobrze, przyszła dzisiaj rano i mnie przeprosiła - dokończyłam, jednak Mobius nic nie odpowiadał. - Zły jesteś? - zapytałam się cicho. Nagle mężczyzna wstał i westchnął głośno.
- Skończone! - powiedział radośnie i wyciągnął ręce a potem odwrócił się w moją stronę. - Wybacz, chwilowo się wyłączyłem, co mówiłaś? - dodał.
-Co się stało z twoją twarzą? - zauważyłam delikatny, czerwony ślad na jego twarzy w kształcie dłoni.
- A to.. - pocierał miejsce, które wczoraj nie został oszczędzone - Ta dziewczyna z wczoraj, trochę mnie poturbowała - jak tylko to powiedział, szczęka mi niemal opadła na ziemię. Zaniemówiłam. Jak tamta laska mogła się tak bezszczelnie zachowywać? -Tak więc, o czym mówiłaś? - zapytał się ponownie.
- To przez Ciebie przyszła mnie przeprosić... - nie wiedziałam zbytnio jak mu odpowiedzieć. Poczułam się zakłopotana. Bałam się jego reakcji na moje słowa. Zaczęłam zastanawiać się nad swoimi słowami. Moje myśli przerwał Mobius.
- Ej! Ej! Właśnie! - zaśmiał się głośno - Muszę dzisiaj omijać dowódczynię, pomożesz mi z tym? - nie dając mi czas na odpowiedzieć owinął rękę wokół moich ramion. Poczułam się niezręcznie i przez poczułam delikatny strach, jednak szybko znikł - Jak zobaczy ten ślad pomyśli, że znowu jakieś dziewczyny podrywałem i będę mieć przesrane - wyjaśnił - To co ty na to? - spojrzał mi prosto w oczy z nadzieją, że mu pomogę. Musiałam wszystko przemyśleć. Nie chciałam się po raz kolejny jej narażać, wystarczy że wyjechałam na misję bez ich zgody.
-Pomogę - odpowiedziałam odruchowo. Nigdy nie potrafiłam odmówić kolegom i koleżankom, ale w szczególności chłopakom, którzy mi się podobali.
~ Głupia, jak ty masz mu pomóc? ~ skarciłam samą siebie za to co powiedziałam, ale co się powiedziało się już nie cofnie.
-Dziękuję! - krzyknął radośnie i ścisnął mnie mocniej. Nie powiem, jego dotyk mnie uspokajał, ale tego było już trochę za dużo jak dla mnie. Odsunęłam się krok od niego a on spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Sorki Mobius, ale jeśli nie masz na przeciwko, możemy na chwilę pójść do zagrody? Chciałabym zobaczyć w jakim stanie jest mój koń po wczorajszej akcji - powiedziałam spokojnie, ale trochę niepewnie. Chciałam z nim trochę teraz pobyć, przynajmniej nie będę ciągle czuła się winna za śmierć reszty grupy.
-Erm, jasne - odpowiedział, jednak widziałam po nim, że bardzo nie chciał. Nie lubi zwierząt? Postanowiłam nie rozpieszczać dzisiaj Ashleya, nie umrze bez jednego dnia pieszczoch i rozmowy. Po drodze do zagrody kupiłam jabłko dla ogiera. Gdy zbliżyliśmy się do stajni, usłyszałam głośne rżenie. Odwróciłam się do Mobiusa, który stanął tuż przed drzwiami do stajni.
-Poczekam na ciebie, tylko mam nadzieję, że wrócisz zanim umrę - zażartował a ja posłałam w jego stronę przyjazny uśmiech. Nic nie odpowiedziałam tylko przytaknęłam. Weszłam do stajni i od razu z boksu wychylił się wielki, czarny łeb konia z białą strzałką na środku pyska. Zarżał radośnie i nastawił uczy.
-Hej kochany - podeszłam do ogiera i podałam mu świeżo kupione jabłko. Koń od razu zjadł łapczywie owoc. Spojrzał na mnie swoimi brązowymi, żywymi i mądrymi oczami. Po chwili je zamknął i oparł swoją głowę o moją klatkę piersiową, cicho rżąc. Miałam wrażenie, że nadal był zestresowany. Bał się nadal tej całej sytuacji.
-Już dobrze... -poklepałam go po szyi. Nagle ten podniósł łeb i spojrzał w stronę Mobiusa, który stał i czekał na mnie. Ogier spojrzał na mnie zaciekawiony, ale też zaniepokojony.
-Tak to ten mężczyzna, który mi się podoba - szepnęłam mu do ucha z delikatnym rumieńcem, jednak Ashowi się chyba to niezbyt spodobało. Z jakiegoś nieznanego powodu stał się trochę niespokojny. On doskonale wiedział jak się czułam po incydencie z moim byłym. Jemu się wyżalałam a on tylko słuchał i od czasu do czasu próbował przytulić. - Ale na nic nie liczę, ma kogoś innego na oku - dodałam nadal szepcząc mu do ucha. Z jednej strony cieszę się, że kogoś znalazł i jest szczęśliwy, jednak z drugiej, poczułam zazdrość. Byłam jednak świadoma, że żaden normalny mężczyzna by chciał mieć niestabilną psychicznie dziewczynę, która jest jeszcze upierdliwa jak ch.olera wie co. - Dobra kochany, ja muszę iść. Wieczorem jeszcze przyjdę - pożegnałam się z moim wierzchowcem i pocałowałam go w czoło. Kiedy szłam w stronę Mobiusa czułam na siebie wzrok karosza. Byliśmy bardzo do siebie przywiązani. Oczywiście dwa trzy dni beze mnie przeżyje, ale tydzień? Bałam się nawet o tym pomyśleć co mógłby się stać.
-Co tam mu szeptałaś? Obgadywałaś mnie? - zaśmiał się głośno. Cóż... tak, ale nie powiem mu tego.
-Nie, powiedziałam mu skróconą wersję tego co się wczoraj stało - odpowiedziałam i odwróciłam się. Nie wiedziałam, czemu to zrobiłam, ale zobaczyłam czerwone włosy na horyzoncie. Od razu przyszło mi na myśl, że to dowódczyni. Szturchnęłam łokciem mężczyznę i zaczęłam szybkim krokiem iść w przeciwnym kierunku. Na szczęście szybko załapał o co chodzi i poszedł za mną. Przez cały czas chciałam się go zapytać, czy są razem, jednak bałam się zadawać takich osobistych pytań. Ch.olera wie jak zareaguje. Powoli zaczęłam odpływać do swojego świata. Wiedziałam, że musiałam coś zrobić z tym pierdolonym uczuciem do Mobiusa, tyle że to nie takie proste. Miałam banalną zasadę, zajętych nie tykam. Porozmawiać porozmawiam, ale nie będę zarywać.

Mobius?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy