piątek, 6 października 2017

Od Mobiusa CD Hayato, Taiga

- Wiem, że lubicie bawić się w moich rodziców, ale bez przesady - Uśmiechnąłem się, a Taiga, jak i Hayato spiorunowali mnie wzrokiem. Widocznie nie lubili tego określenia - W dodatku nie wiem jak wy.. - Przeciągnąłem ostatnie słowo - Ale dawno nie jadłem pizzy - Stwierdziłem wznosząc wzrok ku niebiosom, by przypomnieć sobie, jak się ją robi. Co jak co, ale do przepisów nie mam kompletnie głowy
- Jemu na pewno nic nie jest? - Usłyszałem głos Hayato - Przecież on je tylko biały ser z pomidorami, nawet żółtego nie tknie, a co dopiero pizzy - Wymruczał białowłosy, który wymieniał się spojrzeniami z Taigą, która pokiwała głową na znak, że się z nim zgadza
- Chyba się w głowę uderzył podczas walki - Sama wydawała się zaniepokojona
- Macie problemy.. - Mruknąłem - Byście mi pomogli przypomnieć przepis na ciasto - Powiedziałem z wyrzutem
- To nic trudnego, a problemem raczej jest uzyskanie składników - Stwierdziła dowódczyni, nadal nie wierząc, że chcę ją zrobić
- Powiedzcie mi tylko czego mam szukać - Podirytowany, chciałem wyciągnąć z nich chociaż najmniej pomocną informację. Czemu mi nie odpowiadają od razu na pytanie? Czasami mam ochotę rzucić w nich cegłami i zakopać w nadziei, że wrócą jako zombie i się trochę poznęcam nad ich truchłami. Szkoda jednak, że wtedy ich mordy będą tak brzydkie, że nie będę mógł na nich patrzeć, a co do smrodu, nawet moje perfumy tego nie przebiją. Tylko te szczegóły mnie powstrzymują
- Z tego co pamiętam to potrzebujesz drożdży, wody, mąki, soli i oliwy - Wymienił Hayato, na co znowu chciałem rzucić się na niego z miłością, jednak powstrzymał mnie dłonią, która znalazła się na mojej twarzy. Spodziewał się tego. No trudno. Wyprostowałem się i powtórzyłem w głowie, to co mam zdobyć
- W takim razie idźcie do mojego mieszkania, a ja niedługo wrócę - Powiedziałem z zadowoleniem, biorąc broń do rąk
- Z niewiadomego powodu czuję, że nie skończy się to dobrze - Taiga skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej, a ja się wyszczerzyłem. Teraz mnie już nic nie powstrzyma. Bez słowa ruszyłem w stronę kuchni. Zaraz przed drzwiami upewniłem się, że nadal jestem pokryty krwią, już zaschła, jednak dzięki temu wrażenie, było jeszcze lepsze. Nałożyłem na twarz poważną maskę i z uderzenia nogą wszedłem do kuchni
- Won stąd! - Krzyknąłem - Trzeba przeszukać pomieszczenia, czy nie ma tutaj żadnego zagrożenia! - Rozejrzałem się. W pomieszczeniu razem było pięć osób. Trzy kucharki, kucharz i sprzedawca. Nie rozumiejąc pozostawili swoje czynności kierując się w moim kierunku - Co tak wolno?! Nie słyszeliście muszę sprawdzić ten budynek! - Podniosłem znowu głos. Kiedy widziałem, że już chcieli pytać o co chodzi spiorunowałem ich wzrokiem, dając znak, by pytali o to kogo innego. Kiedy wszyscy opuścili w pośpiechu pomieszczenie, westchnąłem i wyszczerzony zacząłem szwendać się po kuchni. Wszędzie było mnóstwo składników, aż dziwne, że nie ma tutaj żadnej ochrony. W końcu nie jestem pierwszym, ani ostatnim cwaniaczkiem w tym miasteczku. Zaciekawiony patrzyłem na to co robili wcześniej kucharze, wyglądało to na kolacje. Idealnie posiekane porcje. Nie ukrywałem, że było to dla mnie zaskakujące. W końcu mało kto stara się, tym bardziej w takich warunkach. Chyba trafili nam się ludzie z pasją. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem przypominać czego potrzebuję. Wodę. Chwyciłem za najbliższa butelkę i podszedłem do kranu. Jak oczekiwałem, był tu pełny dostęp do ciepłej wody. Napełniłem całą litrową butelkę. Co prawda do pizzy nie będzie, aż tyle potrzeba, ale reszta zostanie dla mnie. Zagotuje się w potem w garnku, lub w czym innym. Dobra, teraz sól. No teraz to rarytas. Wyjąłem z kieszonki małą paczuszkę i przejrzałem szafki, przy okazji trafiłem na poszukiwaną przeze mnie mąkę, którą chwyciłem i schowałem do torby. Idąc dalej znalazłem sól, której trochę, tak z dwie łyżki wsypałem do torebeczki. Oliwa. Spojrzałem w stronę patelni, jesteśmy tak liczni, że całe osiem leżało na palnikach. Chociaż połowa z nich nie wygląda na często używane. Gaz najwyraźniej też nam się kończy. Wypadałoby znaleźć jakieś butle w następnej wyprawie. Oliwa stała obok, akurat się kończyła, więc chwyciłem resztki. Raczej nie będą pamiętać takiego szczegółu. Drożdże. Pierwsza myślą oczywiście była lodówka, jednak gdy ją otworzyłem była pusta. Nie działała. Więc, gdzie oni trzymają "te" rzeczy. Mój wzrok przykuły ciężkie metalowe drzwi. Bez zastanowienia do nich podszedłem i zacząłem kombinować jak je otworzyć, co udało mi się dopiero po kilku minutach. Mocniejsze to od bunkru. Mruknąłem kiedy w końcu dostałem się do środka. Było strasznie zimno, a na hakach wisiało mięso. Nie wiedziałem, że nam się tak dobrze powodzi. W sumie robią to mądrze, gdybyśmy dostawali lepsze jedzenie, w każdym dobrym okresie, to przez kolejne miesiące byśmy głodowali. Nie można dać ludziom do myślenia, że mają za dobrze. Zacząłem się rozglądać. Powtarzając sobie w głowie "drożdże", "drożdże" przecinałem wzrokiem wszystkie półki. Kiedy z okrzykiem radości je znalazłem, usłyszałem jak coś nagle huknęło. Wzdrygnąłem się, gdy w pomieszczeniu zrobiło się ciemno jak w trumnie. Nie rozumiejąc o co chodzi, próbowałem dostać się po omacku do wyjścia. Wyczuwając chłodną klamkę, zacząłem ją przekręcać. Jak nic to nie dało, doszło do szarpania. No chyba sobie kurwa kpicie. Zacząłem uderzać w drzwi
- Halo! Jest tam kto!? - Wykrzyknąłem i powtarzałem to co kilka minut. To się urządziłem... Zacząłem chodzić w kółko, by jak najdłużej utrzymać wysoką temperaturę ciała. To serio jakieś jaja. Zazgrzytałem zębami. Bardziej żałosnej śmierci sobie nie mogłem wyobrazić. Niech na nagrobku napiszą, dokładne okoliczności! By się ludzie przynajmniej na pogrzebie pośmiali! Zirytowany znowu zacząłem tracić siły na bezsensownym uderzaniu nogami w drzwi. Już dawno zostałbym znaleziony, gdyby nie to, że zachciało mi się zablokować główne drzwi belką. Taiga i Hayato, pewnie uznają, że za bardzo kombinuję i dlatego mi to tyle zajmuje. Moje oczy już przyzwyczaiły się do panującej wokół ciemności. Ciało zaczęło drżeć, nie potrafiłem już tego powstrzymać. Od chodzenia w kółko
Podobny obrazjuż do kamieni szlachetnych się dokopuję. Teraz zwykłe zimno przerodziło się w nieprzyjemny ból. Usiadłem pod drzwiami i zamknąłem oczy. Nie miałem zamiaru zasypiać i żegnać się z tym światem, ale nie raz słyszałem od tych szurniętych babek z bloku obok o tym, że jak pomyślisz, że jest Ci ciepło to rzeczywiście tak będzie. Oszukanie mózgu, czy inne takie. Co by było, gdyby mnie tu nie było! Oto jest pytanie. Wyobraziłem sobie, jak siedzę w ogrzewanym mieszkaniu z Hayato i Taigą, a przed nami leży, pyszna, gorąca pizza.
Biorę kawałek i gryzę. Ciągnący ser. Tuczące. Plus dwa kilogramy...
- To nie pomaga! - Krzyknąłem wkurzony

< Miałem dość długą nieobecność, proszę o wybaczenie, pizza na przeprosiny xd Hayato? Taiga?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy