poniedziałek, 5 lutego 2018

Od Antharesa CD Taigi

Miesiąc. Tyle czasu upłynęło, nim Taiga wróciła do Santari. Zabiedzona, brudna i zmęczona tak, że aż ja czułem, ale żywa i niezmiennie w jednym kawałku. Zaskoczyłem samego siebie tym, jak bardzo ucieszyłem się, gdy ją zobaczyłem. Mieszkańcy miasta już wiele dni wcześniej postawili na niej krzyżyk, na co tylko uśmiechałem się z zażenowaniem, z każdym kolejną dobą zaczynałem jednak powoli tracić pewność co do słuszności swojego stanowiska. Ludzie z miasta ginęli, to był fakt. Taiga nie była nieśmiertelna, a w las na każdym kroku roił się od niebezpieczeństw, dlatego ostatecznie zmuszony byłem zaakceptować myśl, że mogła zwyczajnie zginąć. Aż tu nagle proszę, stanęła sobie obok mnie i jak gdyby nigdy nic ucięliśmy sobie pogawędkę, w której trakcie dodatkowo bez skrępowania poprosiła mnie o przysługę. Szczerze mówiąc, nie radowała mnie myśl choćby przez chwilę pełnienia funkcji chłopca na posyłki, ale widząc naszą słodką głównodowodzącą w takim, a nie innym stanie, nie miałem serca jej odmówić.
- W porządku, zrobię to, gdy tylko załatwię jedną naglącą sprawę. Nie powinna zająć mi wiele czasu.
- Trzymam za słowo. - nacisnęła na wyszczerbioną klamkę lekarskiej kwatery i popchnęła ciężkie drzwi. Skinęła mi ręką na odchodne i zniknęła w ciemnawym wnętrzu pokoju.
Stojąc jeszcze przez chwilę w posągowym bezruchu, usłyszałem stłumione głosy, dochodzące przez niewielką szparę w drzwiach. Rozmowa była głośna, lecz jednocześnie na tyle niewyraźna, że nie udało mi się podchwycić z niej ani słowa. Nie spuszczając wzroku z klamki, cofnąłem się o dwa kroki i dopiero potem odwróciłem się tanecznym krokiem, rozpościerając poły długiego płaszcza. Nawet jeśli nie znalazło to odbicia na mojej twarzy, przez całą rozmowę z Taigą czułem swego rodzaju ulgę. Z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że ktoś wreszcie postawi do pionu miasto pogrążone w chaosie i zaprowadzi dyscyplinę, której ostatnio z powodu nieobecności dowódcy brakowało bardziej niż czegokolwiek innego.
Kilka rzeczy zatrzymało mnie po drodze na stołówkę dłużej niż byłem w stanie przewidzieć, dlatego też znalazłem się w niej dość późno, zwłaszcza że po drodze wstąpiłem do swojego pokoju po skórzaną torbę. Miałem jednak tyle szczęścia, że z reguły opryskliwa kobieta wydająca posiłki wyjątkowo postanowiła pójść mi na rękę i nie zadawać wielu pytań. Za ukazaniem całego kompletu zębów w zniewalającym uśmiechu, na który niekiedy mogłem sobie pozwolić, udało mi się nawet wyłudzić coś ekstra. Truskawki. Szczerze mówiąc ani przez chwilę nie sądziłem, że równie tandetny numer przejdzie równie gładko, jednak jak widać, jeszcze wiele rzeczy mnie w życiu zaskoczy, a obiło mi się kiedyś o uszy, że Taiga szaleje za tymi owocami. Tak więc dlaczego by nie? Miałem dobry dzień i mogłem przy okazji trochę osłodzić go innym, zwłaszcza że niewiele mnie to kosztowało.
U drzwi kwatery Taigi znalazłem się późnym wieczorem. Wyjątkowo elegancko i kulturalnie zapukałem w ciężkie dębowe drzwi, a kiedy nikt mi nie otworzył, bezceremonialnie wszedłem sam, nie mając zamiaru kwitnąć pod drzwiami i czekać, aż ktoś uprzejmie zdecyduje się mnie wpuścić. Przekraczając próg, niedbale i pobieżnie omiotłem wzorkiem pokój, szybko zdając sobie sprawę, jak bardzo odbiegał standardami od mieszkania przypadającego przeciętnemu mieszkańcowi w miasta. No ale z drugiej strony, czego się spodziewałem, to przecież kwatera dowódcy, czyż nie? Niemniej jednak, wśród mnogości sprzętów nie udało mi się dostrzec ich właścicielki, toteż postanowiłem postawić torbę na stole i wyjść. Nim jednak zdołałem wprowadzić swój misterny plan w życie, z piskiem otworzyły się drzwi prowadzące do innego pomieszczenia. To, co zobaczyłem wmurowało mnie w podłoże i jestem pewien, że moja szczęka opadłaby z hukiem na podłogę, gdybym na czas dyskretnie nie powstrzymał jej dłonią.
Taiga wyszła z łazienki odziana jedynie w ręcznik. Rozpaczliwie krótki.
- Pukałem - usprawiedliwiłem się, błazeńsko kładąc rękę na sercu dla dodania sobie wiarygodności. Drugą ręką zgodnie z wcześniejszymi zamierzeniami położyłem torbę na stole - Ach tak, i wybacz, że zjawiam się dopiero teraz.
Czerwonowłosa machnęła niedbale ręką i przeniosła wzrok na stół.
- Mniejsza. Przeniosłeś to, o co prosiłam? - przeczesała palcami mokre włosy, chwilowo poświęcając im więcej uwagi niż mnie. Nie wyglądała na w żadnym stopniu zażenowaną całą sytuacją, ba, odniosłem wrażenie, że zupełnie nie dbała o moje skromne towarzystwo.
- Nawet więcej - z donośnym szurnięciem odsunąłem sobie drewniane, rzeźbione krzesło, po czym usiadłem na nim, nonszalancko zakładając nogę na nogę i śmiało patrząc Taidze prosto w oczy, jednocześnie starając się aby tak pozostało. Naprawdę robiłem co mogłem. - Sam nie wiem, jak udało mi się to wszytko zdobyć.
Dziewczyna przetrząsnęła zawartość torby i przeniosła na mnie wzrok. Dostrzegłem zagadkowy błysk w jej oku. Aż przeszły mnie ciarki.
- Trochę za dużo tego, ale dzięki za fatygę. - płynnym ruchem odniosła butelkę wody do ust.
Nie byłem przekonany, czy usłyszałem właśnie swego rodzaju pochwałę, czy wręcz przeciwnie, mimo to uśmiechnęłam się pod nosem, krytycznym wzrokiem spoglądając na paznokcie.
- Przyniosłem przy okazji kilka bardziej interesujących raportów z ekspedycji, spisów zapasów i kilka podobnych papierów. Zapewne Cię to zainteresuje.
- Zerknę później.
- W porządku - odparłem tonem, który sam w sobie zwracał uwagę. - Jeśli kiedykolwiek potrzebowałabyś pomocy, powinnaś wiedzieć, że jestem do Twojej dyspozycji. Miasto nieco podupadło w ostatnim czasie i najbliższe dni zapewne będą dla Ciebie bardzo wymagające.

<Tai?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy