wtorek, 27 lutego 2018

Od Taigi C.D Anthares'a

Spojrzałam na stos papierów, które położył na stole, obok jedzenia. Nie miałam ochoty się za to zabierać, nie chciało mi się nawet w nie zaglądać, a co dopiero wszystko naprawiać, czy też zabierać się za obowiązki, które jeszcze tak niedawno były dla mnie codziennością. Westchnęłam ciężko przeczesując dłońmi włosy, wciąż były mokre, a krople zimnej już wody, opadały bezczynnie na drewniany stół i biały ręcznik, owinięty wokół mojego ciała. Skierowałam swój wzrok na chłopaka. Siedział naprzeciwko mnie, a jego mina nie wyrażała zupełnie nic. Ciężko było cokolwiek z tego wyczytać. Dobra postura dla pokerzysty, co zresztą ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Najbliższe dni będą dla mnie wymagające. Miał sporo racji. Muszę zrobić coś, żeby nie widywać zarówno Mobiusa, jak i jego kochanki, a może już dziewczyny, kto wie. Korciło mnie, aby zapytać o to Aresa, żeby podstępem wydobyć od niego wszystkie informację, dzięki którym wiedziałabym na czym stoję. Pomimo najszczerszych chęci, nie potrafiłam. Polubiłam go. Próbował mnie powstrzymać, gdy wyruszyłam na prawie samobójczą misję, teraz zachowuje się, jakby nie było mnie tylko kilka dni, co jest pocieszające, no i nawet teraz mi pomaga, a przynajmniej chce.
- Warto widzieć - Położyłam nogę na nogę, przechylając się na krześle. Spojrzałam na sufit. Ten sam, który widziałam od kilku miesięcy, ten w którym doszukiwałam się wszystkich niedoskonałości, teraz, tak samo jak pierwszej nocy, wydawał się być idealny. "Człowiek docenia coś, dopiero wtedy kiedy to straci", czyżby te słowa tak bardzo zgadzały się z rzeczywistością?
- Pójdę już, pewnie chcesz trochę odpocząć - Wstał od stołu, jednak nie skierował się od razu do wyjścia, dlatego miałam chwilę, aby go zatrzymać. Podniosłam się kilka sekund po nim, łapiąc go za rękę. Wolną dłonią, oparłam się o stół.
- Możesz zostać, ostatnio za dużo czasu spędzałam w samotności... Oczywiście jeśli chcesz - Dodałam nieco milej z podniesionym kącikiem ust. Zapadła między nami cisza, co uznałam za zgodę. Puściłam go i z uśmiechem, wyszłam zza stołu. - Pokaże Ci coś - w moim głosie można było usłyszeć nutkę ekscytacji.
- Nie wiem czy nie powinienem obejść murów - Zauważył, kładąc swoją dłoń na karku. Otworzyłam okno i wychyliłam się, patrząc na mury, gdzie chodzili inni strażnicy. Było ich wystarczająco i każdy był pochłonięty swoją pracą. Miałam wręcz wrażenie, że robią to wszystko na pokaz.
- Jest wystarczająco ludzi, w razie czego dam Ci usprawiedliwienie - Wzruszyłam ramionami, rozkładając mapę, miejsc, które mieliśmy odkryte. Były również zaznaczone na zielono miejsca "bezpieczne", czyli te, gdzie raczej nie powinny się pojawiać hordy, ponieważ systematycznie pojawiają się tam nasi ludzie, a także obszary czerwone, czyli te, gdzie pojawiały się istoty, których nie daliśmy rady zabić lub, gdzie nawet po zabiciu pojawiają się podobne. Usiadłam wygodnie i wskazałam na las, położony na północ, gdzie nikt się raczej nie zapuszczał.
- Omijając najniebezpieczniejsze tereny, znalazłam kilka ciekawych miejsc - Spojrzałam na niego i dopiero teraz, siedząc blisko niego, zauważyłam, że jego twarz wcale nie jest bez wyrazu. Wyczuć można było od niego skrępowanie. Spojrzałam na siebie, zdając sobie sprawę, że cały czas siedzę jedynie w ręczniku. Przez jego długość, oraz fakt, że zakładałam nogę na nogę, z łatwością odkrywałam udo. Nie posądzałam go o specjalne gapienie się i wypatrywanie wszystkich kobiecych atutów, ale nie byłam też głupia. Jest to facet, który może od początku epidemii nie miał kobiety, albo nie miał od dłuższego czasu.
- Można zrobić wyprawy w te rejony? - Zapytał, wpatrując się w mapę.
- Sama nie wiem. Musiałyby być to małe grupki najlepszych, mi samej nie było łatwo się przedrzeć przez te miejsca - Palcem wskazałam na czerwone punkty - Większa grupa z pewnością wzbudziłaby zainteresowanie zombie... Ogólnie zrobiło się chłodno, pójdę się ubrać - Zarzuciłam włosy do tyłu i nie czekając na jego odpowiedź, poszłam do mniejszego pokoju, który stanowił moją sypialnię. Na bieliznę, założyłam czerwone dresy, a także koszulkę z krótkim rękawem, która leżała gdzieś na dnie szafy.
- Co jest tutaj? - Wskazał na oddalony punkt, zaznaczony na czerwono - Nie pamiętam, żebym widział to na innej mapie - Zmarszczył brwi.
- Ach, tutaj - Nachyliłam się za nim, aby lepiej spojrzeć na mapę. - Tutaj prawie zginęłam. Przeceniłam swoje siły, ale każdemu może się zdarzyć - Odparłam obojętnie.
- Prawie zginęłaś? - Podniósł jedną brew patrząc na mnie. Poczułam się dziwnie, gdy jego twarz znalazła się tak blisko mojej.
- No prawie, w końcu tutaj stoję, czyli mnie nie zabił - Zaśmiałam się krótko - Wyglądał trochę jak Hulk, ale był mądrzejszy. Boję się, że im dłużej chodzą po tej ziemi tym bardziej ewoluują - Westchnęłam podnosząc się i siadając na swoje poprzednie miejsce obok niego.
- Jeśli to co mówisz jest prawdą, któregoś dnia możemy się bardzo zdziwić - Skrzyżował ręce na piersi.
- Fakt - Przygryzłam dolną wargę. - Przydałoby się zrobić sekcję wybranym osobnikom, ale nikt nie jest tak szalony - Mruknęłam.
- Aczkolwiek byłoby to dosyć przydatne.
- Może któregoś dnia... Czego by nie było, warto się wybrać tutaj - Wskazałam na miejsce, które znajdowało się kawałek od miasta. - Droga, jest raczej prosta, przynajmniej ja nic nie spotkałam, oczywiście mogło się to zmienić, przez ten czas, ale właśnie w tym miejscu jest coś na wzór magazynu, tylko że... Ktoś tam musi być. Zobaczyłam poruszające się światła i odpuściłam. Jeśli to jakaś grupa, to nie miałam żadnych szans - Wyjaśniłam, wyciągając na stół jedzenie, które mi przyniósł. Odpakowałam trochę mięsa z chyba kurczaka, które włożyłam od razu do ust przygryzając bułką. Uśmiechnęłam się nieśmiało, gdy zauważyłam także kilka truskawek. To był na prawdę miły gest.

Ares? Ja wiem, że to prawie nic nie wnosi, ale moja wena śpi xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy