czwartek, 12 kwietnia 2018

Od Antharesa CD Olivii

- Hmm? - wymruczałem sennym głosem i uniosłem lekko głowę, żeby uważniej przyjrzeć się Olivii, gdy nagle jej dłoń, znajdującą się niewiadomym sposobem na moim mostku, zsunęła się rozpaczliwie powolnym ruchem przez cały mój tors aż do bokserek. Krew w moich żyłach zaczęła szybciej krążyć i oprzytomniałem w ułamku sekundy, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Cała dotychczasowa senność wyparowała z mojego umysł i poszła w diabły.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na białowłosą nieopisanym wzrokiem. Byłem rozdarty między dwoma skrajnymi emocjami: zdumieniem, że po tym wszystkim bez najmniejszego skrępowania starała się mnie uwieść, i gniewem na samego siebie, wynikającym z faktu, iż choćbym nie wiem jak się starał, nie byłbym w stanie wmówić samemu sobie, że mi się to nie podobało. Olivia, leżąc na boku w samej bieliźnie, z jedną ręką pod głową, drugą spoczywającą na biodrze oraz ustami rozciągniętymi w zapraszającym uśmiechu, wyglądała co najmniej zjawiskowo, i być może miałbym ochotę nawet pociągnąć tę jej grę, lecz...
To była Olivia. Głowna sprawczyni całego zamieszania, jakie ogarnęło Santari w ostatnim czasie i zarazem ktoś, kto sprawił cierpienie jedynej przyjaznej mi duszy w całym mieście. Nie miałem również wątpliwość, że nadal była w związku z Mobiusem, a ja, krótko mówiąc, nie uznawałem gry na dwa fronty. Na marginesie wypadałoby również dodać, że niezwykle ironicznym wydał mi się fakt, że taktyk zdradził dowódczynię z Olivią, a ta właśnie planowała puścić go kantem ze mną. Cóż, jak widać, istniała jednak jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie.
- Co to miało być? - zapytałem głosem dobitnym, lecz pozbawionym oskarżycielskiej nuty. Był w nim niezachwiany spokój i wola otrzymania natychmiastowego wyjaśnienia całej sytuacji. Jednocześnie starałem się skierować myśli na inny tor, niż dotyk jej rąk na moim brzuchu, który nadal wyraźnie czułem.
Olivia uśmiechnęła się niewinnie.
- Mówiłam przecież, że chcę cię tylko rozgrzać - wyjaśniła kokieteryjnie, najwyraźniej nie widząc w swoim zachowaniu nic niewłaściwego. Mimo że robiłem co mogłem, aby nie patrzeć w jej kierunku, nadal czułem na sobie intensywność jej spojrzenia.
Zamknąłem oczy i zmarszczyłem lekko brwi.
- Ach tak? - Mimo że mój głos był całkowicie spokojny, krył w sobie pewien nieznoszący sprzeciwu akcent - Miło z twojej strony, lecz wydaje mi się, że taktyk nie byłby specjalnie zachwycony, gdyby przypadkiem się o tym dowiedział.
Pobieżnie uznawszy temat za zamknięty, zamierzałem położyć się z powrotem na łóżku i spróbować zasnąć. Olivia, owszem, była pociągająca, jednak tak się aktualnie składało, że nie szukałem problemów.
- Mobius? - Białowłosa, przewidziawszy mój zamiar, usiadła obok mnie i parsknęła leniwym śmiechem - Nic mnie z nim nie łączy i jesteś w błędzie, jeśli kiedykolwiek tak było.
Spojrzałem na nią sceptycznie. Zobaczywszy mój wymowny wzrok, zaczęła mówić dalej:
- Ta cała afera to jedno wielkie nieporozumienie - wyjaśniła po prostu, a łatwość, z jaką wypowiedziała te słowa, sprawiła, że być może mógłbym nawet uwierzyć, że była szczera. - Zwykły, fatalny zbieg okoliczności. Taktyk nic do mnie nie czuje. Nadal kocha Taigę, tyle że ona nie daje sobie niczego wytłumaczyć. Nikogo nie słucha i zawzięcie trzyma się swojej interpretacji, nie wiedząc nawet, w jak wielkim tkwi błędzie.
Jej słowa uderzyły we mnie jak kamień wrzucony do jeziora. Spojrzałem na Olivię. Jeśli to była prawda...
- Nie uwierzę w to - upierałem się, starając nie okazać, że ziarno wątpliwości mimowolnie przeniknęło do moich myśli, kołując nad nimi jak sęp nad świeżą padliną - Taiga z pewnością wie, co widziała. Nie sądzę, aby posunęła się do fałszywych oskarżeń, gdyby nie była pewna co do jego winy. Zresztą gdzie on teraz jest? Nie wiedziałem go od miesięcy. To wystarczające potwierdzenie, że coś musi być na rzeczy. Człowiek, który nie ma sobie nic do zarzucenia, nie zachowuje się w ten sposób.
Olivia westchnęła. Nie z irytacją, zniecierpliwieniem czy rozdrażnieniem, lecz z głębokim smutkiem, jakby owa burda przyprawiła ją o wiele zszarganych nerwów i dostarczyła wielu trosk.
- Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje, ale taka jest prawda. Zresztą, jaki miałabym interes, aby cię okłamywać? Mobius nigdy nie był mną zainteresowany i nie sądzę, żeby kiedykolwiek się to zmieniło.
Coś w moim spojrzeniu złagodniało. Przez ułamek sekundy zamiast tradycyjnej zaciętości można było dostrzec w nich zagubienie. W mojej głowie pęczniały, piętrzyły się i wiły stosy myśli. Nowe fakty galopowały przez mój umysł, starając się znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce. Zacisnąłem zęby. Mimo że cała ta nonsensowna sytuacja nie dotyczyła mnie bezpośrednio, nie miałem wątpliwości, że jej echa ciągle będą się na mnie odbijać. Za dobrze zaczynałem się w niej orientować, za dobrze znałem osoby, których ona dotyczyła.
- Jesteś pewna? - sięgnąłem po butelkę stojącą przy nadgryzionej przez korniki wiekowej nodze łóżka, czując nagłą suchość w gardle.
- Żadna zdrada nigdy nie miała miejsca - potwierdziła. - Ja i taktyk to ta sama sytuacja co ty i Taiga.
Ja i...? Zakrztusiłem się wodą. Dość poważnie.
-... Słucham? - wykrztusiłem, po raz kolejny tej nocy omiatając Olivię nieopisanym wzrokiem. Miałem naiwną nadzieję, że nie powiedziała tego, na co wychodziło, że właśnie usłyszałem.
Białowłosa uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. - mruknęła, uważnie mi się przyglądając. - Jesteśmy w tej samej sytuacji. Zależy nam na kimś, kto ma nas w głębokim poważaniu.
Specjalnie przeciągając ruchy, odłożyłem butelkę z powrotem na miejsce, pośpiesznie kalkulując w głowie, czy bardziej opłaca mi się zbyć całą sytuację milczeniem, zacząć łgać, czy zmusić się do prawdy. Głośno wypuściłem powietrze. Olivia zwierzyła mi się z relacji łączącej ją z jej domniemanym kochankiem. A mówiąc ściślej, z jej braku. Mimo to nie zamierzałem odpłacić jej się tym samym. Nie wiedziałem, ile mogłem jej powiedzieć, nie wiedziałem nawet, skąd przyszło jej to do głowy, a poza tym - byłem facetem. Z nami nie rozmawia się głośno o takich sprawach.
Przez dłuższą chwilę jedynym dźwiękiem rozchodzącym się po pokoju było gwizdanie wiatru w szparach pomiędzy podniszczonymi drewnianymi ścianami.
- To nie jest ta sama sytuacja - sprecyzowałem półgłosem. Zasadnicza różnica polegała na tym, że uczucia Olivii do taktyka była rzeczą jawną. Mobius był ich w pełni świadomy.
Olivia, z łagodnym uśmiechem na ustach, pokręciła lekko głową z powątpiewaniem. Następnie omdlewającym ruchem opadła na łóżko i przeciągnęła się jak kot.
- No dobrze, jak wolisz, panie wojowniku - mimo że uśmiech na jej ustach był nada widoczny, nie dosięgnął jej oczu, które nadal pozostały bez wyrazu. - Skoro tak, myślę, że powinniśmy iść spać. Jutro czeka nas długa droga z powrotem do miasta.
Chociaż targał mną doskonale zamaskowany niepokój i wątpliwości, wbrew wszelkiej logice i własnemu skołatanemu rozumowi, uświadomiłem sobie, nie chciałem już iść spać - senność opuściła mnie na dobre i potrzebowałem czegoś, kogoś, kto mógłby chociaż przez chwilę zająć moje myśli. Nieważne w jaki sposób. Pragnąłem chwili oderwania się od całego otaczającego mnie chaosu, od tych wszystkich niedorzeczności i miasta, które chwiało się na nogach, po okresie zamętu spowodowanego brakiem dowódcy. Po nieudanej misji i wszystkich poprzednich osobistych klęskach, które zawsze jakoś udawało mi się ukryć pod lodowatą fasadą obojętności i powagi. Chciałem chwili zapomnienia. I może jednak ramiona Olivii były właśnie tym, co mogło mi je dać.
Wiedziałem, co do dla mnie oznaczało, w co wbrew wszystkiemu zamierzałem wkroczyć. I wiedziałem, jak to o mnie świadczy. Oczywiście doskonale zdawałem sobie sprawę, że jestem nikim więcej niż egoistycznym, fałszywym śmieciem, że troszczę się jedynie własny interes oraz skupiam się tylko na własnych frustracjach. Tak czy inaczej, było to do mnie podobne. Niewiele razy w swoim życiu uchodziłem za wzór szlachetności. Miałem wiele za uszami i rzadko kiedy imał się mnie z tego tytułu jakikolwiek dyskomfort. Może w istocie moje wnętrze zawsze było przewrotne. Może za każdym razem, gdy sprawiałem wrażenie dobrego i porządnego, była to tylko śmieszna iluzja.
Misza powinna spać. A nawet jeśli tak nie było, wystarczyło, abyśmy zachowywali się odpowiednio cicho, aby nie domyśliła się niczego i nie wyćwierkała najświeższych plotek całemu miastu.
Coś w moim spojrzeniu błysnęło niebezpiecznym blaskiem. Na usta wstąpił nonszalancki półuśmiech.
- Spać? - powtórzyłem, opieszale przeciągając zgłoski. Przybrałem tak karykaturalny wyraz twarzy, jakbym zupełnie nie rozumiał, skąd przyszedł jej do głowy ten pomysł. Sprężyny zatrzeszczały, a materac wygiął się, gdy położyłem się obok białowłosej, aktualnie leżącej na boku plecami do mnie. Tym razem moje dłonie oplotły ją z dwóch stron: jedna przylgnęła do jej brzucha, druga zaś przesunęła się wzdłuż jej żeber i ramion, po czym objęła ją i przycisnęła do mojej piersi. Otarłem się policzkiem o jej włosy niczym kot potrzebujący atencji. - No cóż, wydaje mi się, moja droga, że najpierw miałaś mnie rozgrzać. - szepnąłem w odsłoniętą skórę na jej szyi, tuż poniżej ucha.
Olivia wzdrygnęła się lekko, zapewne w wyniku zdumienia spowodowanego moją bliskością oraz nagłą, niespodziewaną zmianą podejścia. Odwróciła się lekko, aby kątem oka spojrzeć na mnie przez ramię.
- Już zmieniłeś zdanie? - zapytała rozbawiona, podczas gdy jedna z moich dłoni zaczęła powoli błądzić po jej brzuchu. W pewnym momencie przesunęła się w górę po jej żebrach, zatrzymując się tuż poniżej piersi.
Uniosłem jeden kącik ust.
- Och, skoro oboje jesteśmy wolni jak ptaki, a do tego bez szans na szybką poprawę sytuacji... - musnąłem ustami kolejno jej skroń, policzek i szyję - jak mógłbym mieć coś przeciwko?
- Jesteś pewien? - droczyła się dalej. - Nie chciałabym, aby potem dręczyły cię przeze mnie wyrzuty sumienia...
Zaśmiałem się cicho i odpowiedziałem jej pocałunkiem w szyję. Wyważonym i zmysłowym. Jeśli białowłosa spodziewała się po mnie gwałtowności i pośpiechu, bardzo chybiła. Można było mi zarzucić wiele, lecz z pewnością nie to, że nie potrafiłem panować nad własnym temperamentem.
Ciało Olivii napięło się i rozluźniło w moich ramionach, podczas gdy moje usta rozpoczęły wędrówkę w dół jej szyi. Nagle białowłosa otarła się o mnie ruchem pośladkami, wywołując ciche i frywolne syknięcie. Nowa fala gorąca rozlała się po moim ciele, trwale podgrzewając mi krew w żyłach.
- Przestań - skarciłem ją, na co tylko zaśmiała się miękko.
Obróciła się twarzą do mnie, popchnęła mnie na plecy i zwinnym ruchem usiadła na mnie okrakiem. Oparła ręce po obu stronach mojej szyi, a gdy nachyliła się nade mną, potok jej białych włosów utworzył zasłonę po jednej stronie jej twarzy. Położyłem ręce na jej biodrach i zacząłem bawić się dolną częścią jej bielizny.
Jej usta, miękkie niczym aksamit, ostrożnie musnęły moje, lecz zaraz się cofnęły. Olivia popatrzyła na mnie w milczeniu. Spojrzałem prosto w jej błękitne oczy. Wspaniałe. Głębią mogłyby zawstydzić ocean. Łagodnym ruchem skierowałem jej twarz na wysokość swojej i pocałowałem ją, mocniej i bardziej zdecydowanie. Odsunęła się minimalnie, jakby, wbrew pozorom, bliskość mężczyzny była dla niej czymś onieśmielającym. Zapraszająco uśmiechnąłem się pod nosem, podniosłem się do pozycji siedzącej i pogłaskałem ją po policzku. Bardzo wyważonym ruchem musnąłem ją w kącik ust i dopiero po chwili pocałowałem ja z prawdziwą pasją i zaangażowaniem. Białowłosa, nadal siedząca na mnie, objęła mnie za szyję i przyciągnęła do siebie, napierając na mnie swoim ciałem. Moje dłonie leniwie sunęły po jej plecach, zaznaczały linię kręgosłupa, przeczesywały włosy i chwytały talię. Każdy mój ruch z upływem czasu stawał się coraz intensywniejszy. Korzystając z faktu, że Olivia chwilowo skupiła całą swą uwagę na całowaniu mnie, jednym ruchem rozpiąłem górną część jej bielizny. Odłożyłem ją gdzieś na bok, wcześniej zsunąwszy z białowłosej oba ramiączka.

<Liv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy