niedziela, 11 marca 2018

Od Taigi C.D Smiley'a

Po powrocie do miasta, rzadko kiedy wychodziłam na zewnątrz. Po wizycie Aresa, potrzebowałam kilka dni na zwyczajny odpoczynek. Na gapienie się w sufit, nie zwracając uwagi na otaczający mnie świat. Niestety nawet nie odpoczywałam dwa dni, chociaż wolałabym pozostać w swoim mieszkaniu kilka miesięcy. Po szybkim prysznicu i ubraniu swoich codziennych ubrań, schowałam dwie katany i wyszłam na ulice miasta. Posiłek wzięłam na wynos i podeszłam do głównych drzwi, prowadzących na zewnątrz. Tam, zajęłam się papierami, było ich od groma, a ludzie rzeczywiście, przestali brać swoje obowiązki na poważnie. Czy nie mają poczucia, że jeśli nie będziemy robić tego, co powinniśmy to wszyscy zginiemy? Na prawdę, muszę o tym przypominać na każdym możliwym kroku.Oparłam ręce o skroń, starając skupić się na tym wszystkim. Wyniki z wypraw były zupełnie niepoukładane, niektóre źle napisane. Sprawdzając jeszcze ludzi, którzy włóczyli się bezczynnie, często nadawałam nowe zadania, żeby aż tak się nie nudzili, a i żeby to wszystko szybko ogarnąć. Szybko zapadł zmrok. Podniosłam ręce prostując przy tym swoje kości. Sterta całkowicie się zmniejszyła, dzięki czemu chociaż jedna rzecz była już za mną. Wstałam i schowałam wszystko w odpowiednie miejsca, po czym ruszyłam w stronę stołówki. pociągnęłam energicznie za klamkę, jednak to na nic.
- Cholera! - Zaciskając zęby kopnęłam w ciężkie drzwi, jakby z nadzieją, że to coś da. Rozejrzałam się dookoła, starając się wymyślić jakikolwiek plan. Miałam trochę krakersów w swoim niewielkim lokum, ale jedzenie suchych ciastek, nie jest najlepszym wyjściem z tej sytuacji. Nagle na mojej twarzy pojawił się iście szatański uśmiech. Rozglądając się dookoła, postanowiłam wejść, tam, gdzie nikt, nawet ja nie miałam wstępu. Przechodząc pomiędzy krzakami i mniejszymi krzewami, w końcu odnalazłam to, do czego miałam największą słabość. Truskawki. Zadowolona z szybkiego znaleziska, zaczęłam zbierać te najbardziej czerwone chowając je w niewielką chusteczkę, starając się ich przy tym nie pognieść. Co jakiś czas, jednak z nich lądowała w moich ustach. Delektując się ich delikatnym smakiem, nawet nie zwróciłam uwagi, na to, że ktoś się zbliża. Dopiero nieznajomy głos, wyrwał mnie z tych przyjemnych czynności. Westchnęłam głęboko, wyłaniając się zza zarośli. Dzięki światłu dawanym przez księżyc, mogłam zauważyć posturę mężczyzny. Był przeraźliwie biały, a jego czerwone oczy, zdecydowanie wyróżniały się na tej karnacji. Ubrany był zwyczajnie, nie miał przy sobie żadnej większej broni, a więc nie mógł się tutaj wkraść. Mimo to, trzymałam jedną dłoń na rękojeści katany. Jak to mawiają, przezorny zawsze ubezpieczony.
- Kim jesteś? - Zapytałam od razu, marszcząc przy tym brwi. Chłopak, jedynie uśmiechnął się, przyglądając mi się uważnie.
- Chyba to ja powinienem o to zapytać, nie codziennie ktoś siedzi w krzakach - Mówił to wszystko bardzo spokojnie.
- To co tam robiłam, to już nie Twój biznes - Burknęłam, na co obojętnie wzruszył ramionami. Nie szykował się do walki i najwyraźniej było mu wszystko jedno, co aktualnie tutaj robię i dlaczego nie jestem w swoim mieszkaniu.
- Nie obchodzi mnie to. Smiley, jestem tutaj lekarzem - Włożył swoje dłonie na kiszeni, a ja dokładnie zilustrowałam go wzrokiem.
- Taiga Nagiko, dowódca. Pomagasz Jojenowi? - Skrzyżowałam ramiona na piersi, nie obawiając się już, o jakikolwiek atak z jego strony. Pomimo niecodziennego wyglądu, nie wyglądał na takiego co atakuje wszystkich bez powodu. Poza tym był lekarzem, a ja nie miałam powodów, aby mu nie ufać.
- Raczej odwrotnie, ale to nieistotne - Ponownie na jego twarzy zjawił się uśmiech. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, na ten niecodzienny komentarz, mój brzuch wyrwał się do przodu wydając znajome dźwięki. Z głodu zaczęło mi już burczeć w brzuchu. Nowo poznany lekarz, podniósł jedną brew słysząc to. - Regularne posiłki są ważne, jeśli chcesz zachować zdrowie.
- Nie jestem Twoją pacjentką - Prychnęłam, wkładając kosmyk czerwonych włosów za ucho - Jeśli idziesz coś zjeść to na daremno, stołówka jest już zamknięta - Rzuciłam na odchodzę, chcąc wrócić do siebie, z moim małym skarbem w kieszeni. Po zrobieniu dwóch kroków, jego głos ponownie mnie zatrzymał. Był przepełniony zimnem i obojętnością.
- Z tego co wiem, każdy w mieście jest moim pacjentem. Mam dodatkowy klucz - Dźwięk metalu zwrócił moją uwagę.
- Jakim cudem?
- Z każdym idzie się dogadać - Na moment podniósł prawy kącik ust. Miałam chwilę zawahania, ale kolejny skręt w brzuchu uświadomił mnie, że krakersy z truskawkami tutaj nie wystarczą. Skinęłam głową idąc razem z nim. Między nami zapanowała cisza, która nikomu nie przeszkadzała. Klucz rzeczywiście pasował do drzwi, dzięki czemu bezproblemowo znaleźliśmy się w środku. Bez zbędnych słów, wzięłam pieczywo, na które nałożyłam trochę białego sera, a także kawałek mięsa, które nawet na zimno było smaczne.
- Od dawna jesteś w mieście? - Zapytałam, opierając się o ladę z kanapką przed ustami.
- Może od 2 tygodni, dziwne, że jako dowódca pytasz o takie rzeczy - Mruknął, zabierając coś dla siebie. Na te słowa, jedynie cicho się zaśmiałam.
- A Ty masz jaja, jeśli podważasz moją pozycję - Przewróciłam rozbawiona oczami - Byłam na dłuższej wyprawie, dlatego nie mogłeś mnie zobaczyć w mieście - Dodałam wgryzając się przy tym w kawałek mięsa.

Smiley? Wiem, szału nie ma, ale muszę się wczuć w Twoją postać xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy