piątek, 28 lipca 2017

Nikodem Gajewski-Zawiadowca

Ludzie modlą się o życie wieczne, a większość z nich nie ma pojęcia jak wykorzystać te parę chwil na ziemi.


Imię&Nazwisko: Rodzice jego nigdy nie ukrywali zamiłowania do nietypowych imion. Nie raz obiło mu się o uszy, że miał nazywać się Mieszko, Oktawian, czy nawet Wolfgang. Koniec końców zdecydowali się na najnormalniejsze imię. O ile można nazwać je normalnym. Tak więc trafiło na Nikodema. Nikodema Gajewskiego. Oczywiście formalnie. Prywatnie możesz wołać na niego jak tylko dusza zapragnie. Nikodem, Nikuś, Nikodymek, Nikozjusz, Nikolele, Niko, Nike [taktafirma]. Jednakże prywatnie oznacza tylko za zezwoleniem, po zawarciu bliższej znajomości. Spróbuj dopiero go poznać i rzucić którymś z tych zdrobnień, a chłopak będzie gotów odciąć ci język.
Wiek: Szesnaście lat
Płeć: Mężczyzna
Orientacja: Panseksualny
Stanowisko: Zawiadowca
Broń: Niezwykle poręczny, a do tego w miarę niebezpieczny nóż motylkowy. Ze względu na fakt, że o wiele lepiej radzi sobie w bezpośrednim starciu, nie posiada broni długodystansowej. O dziwo swoim jednym nożykiem potrafi zdziałać więcej niż niektórzy kataną, czy innym mieczem. Do tego zawsze ma przy sobie gaz pieprzowy, wiąże się to z faktem, że matka zawsze upominała go, by zabierał go ze sobą. W razie "w" zdarzało mu się używać skarpety wypełnionej masłem. Nie pytajcie, działała to działała, koniec.
Poziom: Początkujący 3000 punktów
Sympatia: Aktualnie stara się nie skupiać na takich drobnostkach, aczkolwiek serce jego od dawna pragnie podlania go uczuciem.
Relacje: 
Aparycja:
  • Włosy: Spływające do połowy długiej szyi, miękkie, burgundowe kosmyki. Fakt, faktem, jest naturalnym brunetem, ale woli wmawiać wszystkim, że jest inaczej, a kolorowe włosy ma od urodzenia.
  • Twarz: Los obdarował Nikodema szczupłą buźką o dość gładkich rysach. Zaraz po włosach, najbardziej zauważalną u niego cechą są duże, malinowe oczy, zazwyczaj zmrużone, obdarowujące wszystko naokoło nienawistnym, chłodnym spojrzeniem. Zadarty nosek, wąskie usta, które z wielką chęcią układają się w uśmieszek, który wręcz kipi kpiną. Cóż, dalej wygląda niezwykle dziecinnie, a jego cera pełna jest niedoskonałości jak trądzik, ale ma nadzieję, ze gdy w końcu wyrośnie i dojrzeje, będzie mógł pochwalić się urodą niczym tutejszy taktyk.
  • Ciało: Jak na swój wiek jest już dosyć rosły, nie zna swoich dokładnych wymiarów, ale pewien jest, że waha się w okolicach stu osiemdziesięciu pięciu centymetrów. Szerokie barki i chude jak patyczki nóżki to jego znak rozpoznawczy. Zawsze wołano o nim, że posiada sylwetkę typowego pływaka. Długie kończyny, ramiona na dwa metry, no i niesławne stopy, które zwano i dalej zwą "kajakami", czy "płetwami". Mimo iż szczupły, to dosyć dobrze zbudowany, na tyle, na ile zbudowanym można być w wieku szesnastu lat, jako iż mięśnie wtedy jeszcze się kształtują. Rzadko kiedy zmienia ciuchy, ze względu na to, że po prostu ich nie ma, więc szwenda się po mieście w swoim specjalnie porozdzieranym podkoszulku, grubej, miękkiej, zapinanej bluzie, jeansach [ile by dał za wygodny dres] i stylizowanych na koszykarskie, butach, które lata świetności mają za sobą, a po jaskrawym pomarańczu nie ma śladu, gdyż zastąpiły go brud i błoto. No i nie można zapomnieć o jego mp3 i słuchawkach, z którymi się nie rozstaje.
  • Znaki szczególne: Tatuażami, czy piercingiem nie może się pochwalić, bo najzwyczajniej w świecie takowego nie posiada. Burgundowe włosy? A może długie nogi? Żadne z powyższych, bo chyba najbardziej rozpoznawalną cechą tego osobnika są naostrzone zęby. Nikt nie wie dlaczego takowe posiada, bowiem urodził się z tą przypadłością, a jego uzębienie nigdy nie spotkało się z czymś takim jak "pilnik". Oprócz tego, jest również posiadaczem niesamowicie wyżyłowanych rąk, które jednocześnie mogą załapać się na nagrodę za te najbardziej zabliźnione. Bawienie się nożem motylkowym doprowadziło skórę na dłoniach chłopaka do kompletnej ruiny, wszechobecne rozcięcia, plastry, bandaże i blizny to jego chleb powszedni.
Charakter: Powiedzenie, że Nikodem ma trudny charakter jest jak powiedzenie, że gó.wno nie jest zbyt smaczne. Niby pasuje, ale nie opisuje tego w odpowiedni sposób. Istota ta bowiem jest tak bardzo nieufna w stosunku do innych. Ucieka kiedy może, mało rozmawia, stara się być na uboczu i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Jeśli zechcesz z nim porozmawiać, bardziej niż prawdopodobne jest to, że odpowie ci krzywym uśmiechem, albo po prostu będzie wpatrywał się w ciebie jak w ścianę. Jeżeli już się odezwie, to istnieją jedynie dwie opcje dlaczego to zrobił. Pierwsza z nich: Byłeś na tyle przekonujący i wyglądałeś przyjaźnie, no i druga: dowalałeś się do niego przez dobre dziesięć minut i w końcu postanowił się odezwać. Nie ma innej możliwości.
Otworzył załzawione oczy. Przeklął samego siebie pod nosem. Nie powinien był ryczeć jak baba, nie w takich momentach. To przecież takie niemęskie.
Gdy już zacznie rozmawiać są to zdawkowe zdania. Krótkie, niezobowiązujące, jakby rzucane były od niechcenia. Nie lubi się otwierać na innych, nie lubi pokazywać siebie, prawdziwą personę, a nie tego milczącego dupka, o arogancji i ego przebijającymi sufit. Jest to swego rodzaju skorupa, pancerz, którego uporczywie się trzyma. Zgrywając niedostępnego samotnika czuje się pewniej, bo miękki środek zdaje się być w stanie pęknąć w każdej chwili. Uważa to za bezpieczniejsze. Już nikt nigdy go nie skrzywdzi. Nie ma takiej opcji.
Przetarł ze zmęczeniem swoje ślepka. Zaszlochał ostatni raz, wydmuchał zatkany nos. Zaciskał uporczywie palce na błękitnym materiale, który chował i chronił tak bardzo jak tylko potrafił. Był w stanie nawet oddać życie, byle nic mu się nie stało. Zwykła szmatka. Nie mogła polecieć na ściery.
A gdy skorupa się otwiera, daje przejście dla wyjątków, dla tych, którzy są tego warci, spotykasz się z najcieplejszym i najcudowniejszym uśmiechem jaki mogłeś kiedykolwiek zobaczyć. Porównywalnym aurą i uczuciem, do tych pierwszych powiewów wiatru w lecie, gdzie przeplatane blaskiem słońca, łagodnie smagają rumiane poliki. Niezwykle poetyckie porównanie, ale jakże trafne, idealnie odnoszące się do emocji, które przy tym towarzyszą. Wtedy nawet ostre jak żylety zęby zdają być nieszkodliwe. Spokojne oczy obdarują cię spojrzeniem pełnym zaufania, a twarz odpręży się, jakby zaznała nareszcie spokoju ducha. Prawdą jest bowiem, że chłopak jest istną oazą spokoju, a zimnej krwi nie traci prawie nigdy. Nie ważne, czy to atak, czy może luźny wieczór w bibliotece. Panika nie jest w stanie go ogarnąć, może przez fakt, że tak naprawdę nie ma już czego się bać, bo to co straszne już go spotkało. Myśl o Zombie za murami miasta nie wzbudza u niego gęsiej skórki. Momentami podchodzi do rzeczy tak beznamiętnie, że robi się to irytujące i nudne. Podobnie jak sama jego osoba, gdy posiedzi się z nim więcej niż dwie godziny. Chrząknął i podwinął rękawy. Zacisnął pięści i na nowo zaczął jak nienormalny naparzać gołymi dłońmi w pień drzewa. Wyżywanie się było rzeczą, której unikał jak ognia. Przemoc nie była niczym dobrym, ale teraz nie mógł inaczej. Potrzebował wyładować całą nienawiść, która w nim zalegała. Potrzebował się wykrzyczeć. Wydrzeć tak głośno, jakby chciał wyrzygać głos razem ze wszystkimi trzewiami. Jakby chciał wypluć kwas zalegający w jego żyłach i żołądku.
Nieco sarkastyczny i arogancki, tego nie można mu odmówić. Ba, Ironia mogłaby być jego drugim imieniem, a Ego trzecim. Mimo wszystko jego poziom bycia opiekuńczym wyrasta poza skalę, a za bliskie mu osoby gotów jest oddać życie. Większość nazywa to głupotą, ale jest niczym kapitan statku, z tonącego okrętu wyskakuje ostatni, więc nie zdziw się, że gdy przyjdzie pora na ucieczkę najpierw pogoni wszystkie osoby, które mu towarzyszą, a sam ruszy na szarym końcu, mając nadzieję uchronić resztę. Jest to bardziej niż nieodpowiedzialne i lekkomyślne, ale cóż poradzić, natura, tego się nie zmieni.
Mimo swojego umiłowania do siedzenia na uboczu nienawidzi być samotny. Świadomość braku przy sobie kogokolwiek wzbudza u niego pewnego rodzaju niepokój. Jak każdy człowiek - jest zwierzęciem stadnym i najzwyczajniej w świecie potrzebuje towarzystwa. Może bez konwersacji, ale jednak.
Romantyk jakich mało, jeśli się zakocha to porządnie. Często łapie się na myśleniu o partnerze życiowym, gdy akurat ma patrol, bądź co innego. Lubi wyobrażać sobie pocałunki i przytulanie się, które ostatni raz poczuł na początku plagi. Dosyć to nietypowe patrząc na jego wiek i płeć, ale co poradzić. Od zawsze marzył o wspólnych śniadaniach i drugim ciele, obok siebie podczas zasypiania. O odgarnianiu włosów z twarzy i czułych cmoknięciach w policzki. Jednakże serce jego lekkie i równie dobrze może wzdychać do kilku osób jednocześnie.
Westchnął cicho i ze smutkiem spojrzał na szmatkę. Po deszczu, błocie, burzy, pożarze, błękitny materiał był już ubrudzony i sprany. Kolorem nie przypominał już czystego nieba w południe, ani oczu matki. Pomyśleć, że minęły już dwa lata. Już od dwóch lat przyszło mu żyć jako sierota.
Zainteresowania:
Od zawsze zakochany był w tańcu. Przed epidemią uczęszczał do klubu. W tamtych czasach przyszło mu się spotkać ze wszystkimi stylami. Nowoczesny, towarzyski, balet, ludowy. Dla niego nie było ograniczeń, a ruchom oddawał się z uczuciem i pasją. Nie powinno się również pominąć gotowania. Sam nie wie dlaczego, ale od dzieciaka przesiadywał u babki i oglądał jak robi wszystkie smakołyki, by wkrótce pomóc jej w tym i wykształcić sobie bardzo wymagające kubki smakowe i zacząć tworzyć własne wariacje. Najlepiej wychodzą mu chyba wypieki, słodkość to jego specjalność.
Oczywiście znajdzie się więcej, jak muzyka, koszykówka, czy pływanie, ale te dwie rzeczy wiodą u niego prym.
  • Mocne strony:
- Silne, długie kończyny czyli atut w wyglądzie, jak i w poruszaniu się. Chłopak jest po prostu szybki i zwinny.
- Zimna krew to chyba rzecz, która przydaje się w tych okrutnych czasach. Nie daje porwać się emocjom, więc zawsze uda wymyślić mu się coś racjonalnego.
- Mimo swoich "arystokrackich" kubków smakowych, jego żołądek to istna śmieciarka, a o zatrucie pokarmowe u niego trudno.
- Wyczulony węch pozwala mu na stwierdzenie, czy dany przedmiot jest trujący, czy nie. Ileż daje ta gastronomia!
- Taniec i gry były u niego połączeniem idealnym. Refleks typowego maniaka konsolówek i zwinność z tanów, tworzy z niego istną maszynę do robienia uników, do tego chłodny, analityczny umysł i złapanie, czy zranienie chłopaka w bezpośrednim starciu jest wręcz niemożliwe.
- Doskonała pamięć. Przychodzi mu przypominać sobie nawet o najmniejszych pierdółkach.
- Zęby. Trochę głupie, ale przegryzie co trzeba i po problemie.
- Jako maniak gier chciał kiedyś stworzyć własną, ale trochę zboczył z kursu i bum! Tak o to zna tajniki hackowania.
  • Słabe strony:
- Nie umie się skradać, jest głośny jak cho.lera, po prostu nie potrafi.
- Jego orientacja w terenie to zakrawa na kpinę. Wychodzi z domu i gubi się za zakrętem. Czemu? Nikt nie wie.
- Śpiewa, a raczej drze się jak zarzynany kot. Nie proś go choćby o zanucenie, utrata słuchu gwarantowana.
- Broń palna. Ucieka od niej jak przed ogniem, a jak już przychodzi mu złapać ją w ręce, to bardziej prawdopodobne jest to, że przestrzeli swoją stopę zamiast przeciwnika.
- Wspominanie o rodzinie. Gdy tylko usłyszy hasło "mama" jest w stanie wybuchnąć głośnym szlochem. Jest to jedyna rzecz, z którą się nie pogodził, a widok rozszarpanych przez psy rodziców i siostry dręczy go za każdym razem.
- Koszmary, które uporczywie się go trzymają. Najczęściej przedstawiają jego rodzicieli, nie pozwalają mu sypiać, przez co traci koncentrację w ciągu dnia.
Inne:
- Kocha kaktusy [jak on to mawia: kuktasy], dawniej posiadał kilka, ale podczas epidemii nie ma na to czasu i możliwości, więc musi odpuścić sobie hodowlę tych jakże mało wymagających roślinek.
- Jego największa miłość - herbata. Najlepiej zielona. Zawsze i wszędzie.
- Uwielbia gryzonie. Dawniej był posiadaczem szczura o dumnym imieniu "Rin"
- W wieku czternastu lat został sierotą. Od tamtego czasu żyje na własną rękę, to znaczy trzyma się z Santari, ale mieszka samotnie.
- Jako iż gotuje, a często ma wolny czas, zdarza mu się przygotować posiłek dla całego miasta. Dużo roboty, ale czego nie robi się dla społeczności.
- Muzyka? Nieodłączny towarzysz jego życia. Żałuje, że nigdy nie nauczył się grać na instrumencie, ale ma nadzieję, że uda im się z tego wyjść i opanuje chociaż głupi flet.
- Nienawidzi sera.
- Za to kocha owoce leśne.
- Nie przepada za czytaniem. Pewnie wszyscy wyzwą go od nieuków, ale cóż, taka prawda. Książka to dla niego przekleństwo.
- Ciemność budzi u niego niepokój.
- Ma łzy w oczach, gdy czuje wanilię. Nie dlatego, że nie lubi, ale dlatego, że tak właśnie pachniała jego matka.
- Gdy siedzi jego noga samoistnie zaczyna drgać. Jest to dosyć irytujące, ale nad tym nie panuje.
- Ulubiony kolor? Błękitny.
- W jego pokoju znaleźć można stertę winyli i gramofon, które walają się tuż przy zniszczonym do granic możliwości materacu.
- Zawsze ma przy sobie kawałek chustki matki. Gdyby go zgubił, prawdopodobnie wpadłby w rozpacz, depresję, a koniec końców skończył na stryczku.
- Mimo swojego wieku pali jak smok, nie zważając na to w jakim stanie są jego płuca, o ile jeszcze tam są, a nie zastąpiła ich czarna breja.
Właściciel:
Howrse - Qjonka
Mail - Rejnbowmarshmallow@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy